środa, 19 grudnia 2012

Wojciech Mlynarski 'Najpiekniejszy list milosny'

Najpiękniejszy list miłosny
(sł. Wojciech Młynarski)

Ogromnie miła piosenkarka,
gwiazdeczka estradowej wiosny,
wrąbawszy brizol na pieczarkach,
zaczęła czytać list miłosny.
Ktoś sypnął na papieru szafir
literek drobny mak,
list "perła epistolografii"
się prezentował tak:
"Piszę do Pani... Trzebaż więcej?
Piszę do Pani z tremą wielką,
bo jestem Pani ulubieńcem,
a Pani moją wielbicielką...
Miłością nie ja jeden płonę,
choć może to szczegóła drobna,
gość w naszym bloku leje żonę,
bo jest do Pani niepodobna...
Znów Panią nadał trzeci program
i znowóż byłem w siódmym niebie,
nie proszę Pani o autograf,
ale o kilka słów od siebie,
o kilka zdań nierozwiniętych
niby jaśminu pączek świeży,
ja wtedy będę wniebowzięty,
nazwisko moje: Gondol, imię: Jerzy...".

Na stole ciepła coca-cola
swą chłodną świetność wspominała,
gdy piosenkarka od Gondola
Jerzego list mi pokazała,
a śmiała z niego się perliście,
aż tchu jej było brak,
więc perle młodych wokalistek
odpowiedziałem tak:
"Gwiazdeczko estradowej wiosny,
wzruszenie mnie za gardło chwyta,
to najpiękniejszy list miłosny,
jaki zdarzyło mi się czytać...
Jeśli za sławą tęsknisz wielką
i powodzenia chęcią pałasz,
bądź tego pana "wielbicielką",
bez niego, miła, nic nie zdziałasz!
Dziś jeszcze liść ze sławy wieńca
uszczknij i wyślij do człowieka,
i wyślij go do "ulubieńca",
który z nadzieją ciągle czeka
na kilka zdań nierozwiniętych
niby jaśminu pączek świeży...
Niech się uśmiechnie "wniebowzięty"
nazwisko jego: Gondol, imię: Jerzy,
i niech w szczęsliwy los uwierzy!
Gondol Jerzy znad Wisły...".