sobota, 12 grudnia 2015

Medialna tajemnica stanu - torby a sprawa polska

Miałem przyjemność/nieprzyjemność uczestniczenia w akcji norweskiej telewizji podczas mojego szkolenia w siedzibie pewnej rozpoznawalnej powszechnie firmy i miałem na stole, położona jak pokrywka na kubku, pomarańcze. Kręcona była scenka, jak to uczestnicy kursu dziela się doświadczeniami czy czym tam się dzielić mogą. Otóż najpierw kazano mi schować owa niecnie ściągnięta podczas lunchu pomarańcze, a następnie pochować wszystkie okrycia, torby i inne psujące kadr przedmioty i nagle mnie olśniło!
Czy wy wiecie, drodzy czytelnicy, ze najbardziej niepokazywaną częścią wszechświata nie są piersi, genitalia (podobno 60, czy nawet więcej procent sieci to aktywnie przeglądane strony z natura, i nie myśle tu o kotach), odchody czy inne budzące mieszane uczucia elementy, ale ... Torby, plecaki, reklamówki.
O ile nie jest to sonda uliczna albo reklama tychże, nie istnieją w spektrum mediów publicznych żadne torby, nosidełka, plecaki, sakwy, czemadany, pakunki. Ostatnie jakie kojarzę, to migawki z drugiej wojny światowej, nawet uchodźcy obecnie są filmowani raczej na rowerach, z iPhonami w rękach, niż objuczeni czymkolwiek.
Wyjątek stanowią oczywiście torebki kobiet, które są wiecznie obgadywane, opisywane, oplotkowywana na portalach temu służących i nie tylko. Ale czy ktokolwiek zauważa, zapamiętuje, zwraca uwagę, z jaka walizka wsiadł premier, gwiazdeczka telewizyjna, znany dziennikarz? Takie informacje są objęte tajemnica stanu.
Czyżby podświadome wypieranie ze świadomości faktu, ze trzeba gdzieś coś przemieścić, wynieść się skądś, opuścić jakieś miejsce, przenosząc niezbędne, w naszym mniemaniu oczywiście, utensylia?
Dyskomfort białego, osiadłego człowieka, który nie musi już nigdzie nic ze sobą zabierać, bo kojarzymy to z bieda, migracja, niewygoda? I ma w pogardzie nomadów, bezdomnych tachajacych ze sobą cały ich, marny, dobytek?
Mam wrażenie, ze jest to coś w rodzaju odrazy, uczucia niezbyt pochlebnie o nas świadczącego.
Zwróćcie państwo uwagę: nie ma o walizkach, torbach, plecakach absolutnie nic w mediach wizualnych, o tym się nie pisze w periodykach, czasami coś wspomni w beletrystyce, ale naprawdę niewiele.
Pomijam oczywiście fakt, ze owa norweska telewizja zniekształciła rzeczywistość, każąc nam te torby (i pomarańcze z kubka) pochować, bo to się nieładnie komponuje, ale dlaczego, skoro torby, plecaki, siaty towarzysza nam nieodłącznie w codziennym życiu.
Nie chcemy, żeby nam o nich przypominano, nie chcemy ich oglądać, oceniać, nie chcemy ich ujmować w obrazie naszego świata, gdzie zamożniejsi podróżują tylko z karta kredytowa, ograniczeni bagażem do ulubionej, wyświechtanej i spatynowanej sztucznie skórzanej aktówki?
W żadnym serialu nie ma kadru z kimś dźwigającemu zakupy, chyba ze jest to uzasadnione dramaturgicznie, wszyscy wchodzący maja puste ręce, fakt posiadania walizki czy prywatnego bagażu jest skrzętnie ukrywany przed światem, zajmują się tym kierowcy, asystentki, boye hotelowi, a wypieszczone ego właściciela stworzone jest do ważniejszych wyzwań, choćby jak zawładnąć Ziemia.
A propos podróży: jeśli mam coś doradzić nieczęsto podróżującym droga lotnicza, a zamierzającym to robić w niedalekiej przyszłości - nie kupujcie dużych walizek z czterema kołkami, nawet dobrej firmy, jeśli nie chcecie, aby wasz bagaż musiał być ciagle reklamowany z uwagi na uszkodzenia - najcześciej owym ulegają właśnie owe kołeczka, traktowane jak uchwyt przez obsługę lotniskowa. I o ile to nie jest konieczne - unikajcie tańszych sztywnych opakowań waszych dóbr wszelakich - usztywnienia platikowe wewnątrz łatwo się łamią przy rzuceniu lub ściśnięciu przez dziesięć warstw innych, ciężkich pakunków. Z kolei aluminiowe walizy ładnie wyglądają tylko do pierwszej podróży lotniczej, potem są pełne wgnieceń i rys. Jeśli chodzi o kolor - nigdy czarny. 90% zmyślnych przedstawicieli gatunku ludzkiego wpadło na to, ze na czarnym nie widać zabrudzeń, jest elegancki i pasuje do wszystkiego, wiec na podajniku bagażu będziemy wydzierać sobie identyczne czarne torby samsonite'a, albo dopiero w domu lub hotelu odkryjemy, ze zamiast oszałamiającej sukni wieczorowej z kompletem kosmetyków mamy w walizce przybory do golenia i zestaw narzędzi, co narazi nas na koszty, nerwy i stratę czasu, żeby sprawę odkręcić. A na dodatek nie będzie to na koszt przewoźnika, bo on bagaże na miejsce dostarczył, nie jego to wina, ze właściciel pomylił torby.
Warto tez oznaczyć swój bagaż przynajmniej numerem telefonu komórkowego do siebie - w razie pomyłki oszczędzi mnóstwo czasu. Przy tańszym asortymencie istotny jest tez zamek błyskawiczny - lepiej żeby nie był całkowicie z plastiku i o małych ząbkach. Jeśli będzie słaby, może się zdarzyć, ze narażony na duże siły puści i otrzymamy nasza torbę z połowa tylko zawartości, niedbale sklejoną taśma samoprzylepna.
A paski plecaków potrafią się zaklinować na tasmociagach i w najlepszym przypadku zablokują podajnik bagażu, plecaki trzeba wkładać do specjalnych toreb, albo paski ścisłe mocować, żeby nie dyndały.







piątek, 31 lipca 2015

jakie trzy slowa? (what3words)

Wlasnie wyczytalem.
Powstal, juz jakis czas temu, genialny w swojej prostocie, system ustalania wspolrzednych punktu w terenie, adresu znaczy, najbardziej uzyteczny tam, gdzie wlasnie nie ma adresu, w naturze, w miejscach nieobjetych administracja panstwowa, do ktorych jakos trzeba dotrzec, aby przyniesc pomoc np. w czasie kleski zywiolowej, w krajach biedniejszych czy po prostu kiedy trzeba sie spotkac na imprezie typu 'Przystanek Woodstock'.
Wynalazca podzielil cala powierzchnie globu, w tym wody, na kwadraty o boku 3x3 m i kazdemu przypisal niepowtarzalna sekwencje trzech slow naturalnych, po angielsku, choc sa tez tlumaczenia na kilka innych jezykow, niestety nie nam najblizszych, choc jest rosyjski i niemiecki.
Zainteresowanych odsylam do zrodla, niestety dla niektorych niedostepnego:
http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/swiat/1627285,1,nie-masz-adresu-nie-istniejesz.read
i na strone what3words.com
Pomysl wart rozpowszechnienia, podobno rzad norweski juz czyni starania do wprowadzenia systemu jako obowiazujacego.
Aplikacja niestety na iphony dziala od wersji oprogramowania 8.0 bodajze, wiec te nieszczesne czworki i czworki s uposledzone, jak dotad, ale mozna operowac ze strony www.
Wiec rozpowszechniam!
I wy to czyncie, jako i ja czynie!
Z ostatniej chwili: nawigacja navmii zintegrowała system what3words z wyszukiwaniem w swoim oprogramowaniu, to działa!
Edit 2020:
To się nadal rozwija, jest już język polski, działa jako nakładka w Google.maps, działa w mercedesowej nawigacji, w fordowskiej, w motocyklach tryumph, jedna z firm kurierskich używa tego do szybszego dostarczania przesyłek, szczegóły na what3words.com

piątek, 17 kwietnia 2015

Wszystko jest projektem

Ostatnio czytam, slucham, ogladam i uszom nie wierze - chyba wszedzie naokolo sami projektanci. W programie o samochodach - przebudowa lub remont to projekt, w pracy kontrakty to realizacja projektu, w domu niedlugo chyba bedzie projekt - zmywanie. Nie sposob nie przywolac okreslenia: 'boski projekt'

Mialem za soba etap w zyciu, kiedy bylem projektantem i rozroznialo sie to od okreslenia: 'konstruktor' czy 'technolog'.
Glowny projektant mial do dyspozycji wyspecjalizowanych projektantow od architektury, budowy maszyn, automatyki, kadlubow, wyposazenia, instalacji rurarskich itd. Powstawal plan nowego czegos, co musialo byc zaprojektowane z uwzglednieniem zaleznosci pomiedzy poszczegolnymi dzialami: jak rurarz walnal trase glownego rurociagu przeciwpozarowego to nie mozna tam bylo zaplanowac torow kablowych, jak byl tor kablowy u gory, to pod spodem mogly byc rury, a odwrotnie juz nie, bo jak sie rure uszkodzi to woda zaleje wszystko w dol, a prad jedynie do kadluba przebije co najwyzej i wywali zabezpieczenia. No ale..

Obecnie projektem jest np. remont samochodu. Przoduje w tym jeden z lubianych przeze mnie kanalow diskowernych. A nie mozna tego nazwac remontem lub naprawa?
Na dodatek najczesciej podejmujacy sie takiego 'projektu' nie jest w stanie okreslic jak to cos na koniec ma wygladac, ile kosztowac i jak powinno byc zrobione. To raczej jedna wielka improwizacja niz 'projekt'. I od razu mowie, ze nie mam nic do wielkiej improwizacji, sam dosc czesto bywam jej autorem i to zazwyczaj uwienczonej sukcesem, cokolwiek slowo to znaczy.

W dobie specjalizacji podejmujacy sie naprawy jest obarczony koniecznoscia planowania, ale czy na pewno mozna to podciagnac pod projekt? Musi wykryc uszkodzenia, wytypowac i zakupic czesci zamienne, materialy i narzedzia, o ile ich nie ma, i przemyslec sposob doprowadzenia rzeczy do stanu akceptowalnego przez siebie badz klienta. W moich poprzednich pracach bylo to raczej zadanie dla technologa, nie dla projektanta.

Czyzby nazewnictwo zdradzalo tu jakies ukryte kompleksy zwyklych rzemieslnikow wobec tworcow?
A moze cos innego?
Czlowiek zawsze chcial, aby to co robi powodowalo szacunek, aprobate, poklask u innych tego nie umiejacych lub zbyt leniwych, aby podejmowac sie wyzwan.

Juz nawet muzycy cykl koncertow, przedstawien czy imprez zwykli byli okreslac slowem 'Projekt'. Tylko po co? Oni juz sa tworcami i nikt braku kreatywnosci nie jest w stanie im zarzucic. A wlasciwie - jest, bo zwykle to jakies kowery, odgrzebane stare przeboje, nowe aranzacje wymarlych wykonawcow itd, oryginalnosci w tym, poza zastosowanymi gadzetami i nowinkami elektronicznych instrumentow, niewiele.

A biurokracja - w CV czesto czyta sie, ze ktos byl odpowiedzialny za wiele projektow. Np. prowadzil uzgodnienia z klientem, ktore doprowadzily do podpisania kontraktu, czuwal nad realizacja dostaw badz prac, ktore wienczyly dane dzielo, obiekt, porozumienie. Ale dlaczego to projektem zwą? Co by szkodzilo nazwac to po imieniu, precyzyjnie: koordynacja kontraktu, nadzor nad realizacja przedsiewziecia, uzgodnienia konsumeckie czy co to tam bylo.

Chyba ze chodzi o projekcje idei z wlasnego przepastnego rozumu na coraz bardziej nas otaczajaca rzeczywistosc, ale wtedy raczej pownno sie nazywac to wlasnie projekcja, a nie projektem. Mam na tapecie projekcje takiego a nie innego pomyslu, to mozna jeszcze uznac za poprawne okreslenie.

Znowu wystepuje jako stary pierdziel mamroczacy: 'A za moich czasow to hoho!'

Ale to troche wkurza, ze jezyk zamiast ewoluowac w kierunku precyzji i niwelowania emocjonalnego podejscia do czynnosci i przedsiewziec daje sie manipulowac w kierunku belkotu nowomowy oficjalno-biurokratycznej, zaspokajajacej marzenia wybujalego ego poslugujacego sie tym czy owym okresleniem. Cos jak konserwacja powierzchni plaskich na okreslenie sprzatania

Ale to pewnie dlatego, ze moje niedokarmione ego prostestuje, ze inni tez smia sie okreslac mianem, na ktore mozna zasluzyc wkladajac mnostwo czasu na nauke, zdobycie doswiadczenia i wplesc w to wszystko odrobine kreatywnosci. I ze kazdy podworkowy majsterklepka czy urzednik moze sie po(d)pisac - o , to moj projekt!

Dzis nie bedzie dlugo, koncze projekt 'post na blogu', zeby oddac sie projektowi 'pakowanie', w celu  realizacji projektu 'powrotna podroz', by w koncu znalezc czas na niezmiernie wazny projekt 'sen i odpoczynek'. Musze wszystko dokladnie zaplanowac, skoordynowac, skorygowac, zapisac, zapamietac, trzymac sie wytycznych i uwzgledniajac ograniczenia zewnetrzne i wewnetrzne dotrwac do konca. Projektu 'Zycie'.

A dla ceniacych lapidarnosc podsumowanie w zolnierskich slowach (projekt: skrot):
Noschmurwakaszawać! Ilez mozna pierdzielic o projekcie jak to ino normalna, prosta czynnosc jest?

niedziela, 8 lutego 2015

Libertango by Katarzyna Groniec, slowa Wojciech Młynarski

Lęk
Rozwija szary tren
Wnet
Zakradnie się w twój sen
Zdusi płacz
Wygna noc na bruk
Skrzywi twarz
Zetrze czerwień z ust

Cień
Odklei ci od nóg
Dźwięk oderwie Ci od ust
Czarny deszcz
Wymyje z duszy żar
Myśli złe
Pofruną szukać dna

Czego pragniesz Joelle
Kim jesteś
O czym myślisz
Co chcesz zrobić
Dlaczego Joelle

Tańcz
Aż knajpy pójdą spać
Bierz
Tych których pragniesz brać
Lęk
Rozpływa się we mgle
Cicha śmierć
Wyciera z kosy rdzę

Ciemny pokój
Walizka Joelle
Pieści sukienki rąb
Wspomina sepię zdjęć
Koi żal
Żegna ból
Joelle
Nie ma
Już





taka tam niby byle jaka pioseneczka z filmu 'Frantic'

poniedziałek, 5 stycznia 2015

Cud niepamieci

Teraz bedzie o tym, ze ten Niemiec, co mi wszystko chowa, coraz bardziej sie ze mna zaprzyjaznia.
I to wcale nie jest smieszne

Wybaczcie intymny ton notki, zwracam sie do wszystkich ku przestrodze, jak juz zapomne, to sobie przeczytam i moze przypomne sobie, czego nie pamietam lub jaki to ja bylem madry kiedys.

Tak, czytajcie i wiedzcie, co was czeka z wiekiem, zeby potem nie bylo zawalu, ze nagle i niespodziewanie - bum - czegos nie pamietacie.

Wyczytalem u Lema, w bardzo madrej filozoficznej dysertacji, ze tak dlugo zyjemy, jak dlugo pamietamy. Nawet stworzenie niesmiertelnego czlowieka bedzie bez sensu, skoro bedzie pamietal gora 100 lat - po cholere mu zyc jak i tak bedzie pamietal to ostatnie?

Moja pamiec jest krotkotrwala i niedostepna:



Coraz bardziej mi ona doskwiera, a raczej luki w niej, wyrwy wrecz, poglebiajace sie z roku na rok. Teraz to juz chyba kratery.

Zapominam, gdzie wlozylem klucze, co przy obecnosci srednio 8 kieszeni w ubraniu wierzchnim i spodnim jest pewnym problemem,  ale mam na to sprytny sposob - zawsze je chowam w tylnej lewej kieszeni spodni, tylko potem problem - ktorych!

Zapominam roznych rzeczy zabrac albo z domu, albo z miejsca, w ktorym bylem - i tak przepadly: buty robocze na ktoryms statku, klapki - nie mam pojecia gdzie, polarek i koszulka w nieobejrzanej przed wyjazdem zamknietej szafie w hotelu w Szwecji, o stu innych rzeczach, o ktorych wiem, ze gdzies byly w domu i za nic ich nie moge znalezc nie wspomne.

Zapominam zabrac waznych rzeczy tuz przed wyjsciem z domu - a to komorka sie ladowala i zostala, trzeba wracac, a to GPS przygotowany i lezal, a zostal - no w sumie mozna sie spytac o droge, a to papiery do rozliczenia delegacji tuz przed wyjazdem spakowane w koszulki i ulozone ladnie - zostaly, rodzinka musiala doslac poczta.


Zauwazylem, ze z przeczytanych ksiazek i obejrzanych filmow zapamietuje klimat, nastroj, czasami jakis bardzo drobny szczegol, ale nie jestem w stanie powtorzyc czy zacytowac jakiegokolwiek nazwiska, powiedzonka, zwrotu! Ile razy sie zlapalem na tym, ze ogladam jakis odcinek serialu, czy nawet atrakcyjny film akcji - (ostanio: 'Iluzja') - i nagle sie lapie - cholerka, ja juz to kiedys widzialem! Ale za nic nie przypomne sobie kto zabil czy jak to bylo zrobione.

Calkiem ze zdziwieniem zas obserwuje, ze niezmiennie nie popelniam bledow pisanych, w sensie ortograficznych i w wiekszosci gramatycznie tez sobie radze, chyba tu pamiec wzrokowa jest o wiele wierniejsza i trwalsza niz inne pamieci.

Z ciekawostek wiem, ze najtrwalsza jest pamiec zapachu - do dzis pamietam zapach przedpokoju mojej babci z dziecinstwa, i wiem na pewno, ze rozpoznam go bez pudla nawet po 30-40 latach od ostatniego tam pobytu.


No a jednoczesnie jestem w stanie wyrecytowac 100 pierwszych wersow Pana Tadeusza, ktorego nauczylem sie w ogolniaku, w miare plynnie mowie po rosyjsku, ktorego rowniez wtedy sie nauczylem, ale nie uzywalem przez ponad 20 lat w ogole, pamietam sytuacje z mojego wieku nastoletniego, a nie pamietam co jadlem przedwczoraj na obiad, ani co sie zdarzylo pol roku temu, nawet mi to nie swita, mimo ze to z dziedziny, ktora odruchowo zauwazam, pamietam bez zadnego wysilku (jak dotad- czyli sprawy techniczne). Nie wspomne o drobnej wadzie mojego umyslu, ktora uniemozliwia mi zapamietanie, w ktorym roku skonczylem ktora prace (zawsze musze dojsc do roku 80, w ktorym skonczylem podstawowke i pieczolowicie dodajac lata, ktore o dziwo pamietam, dojsc do konkretnej daty).

Od czasu powstania swiadomosci, ze zawsze mozna zajrzec do komorki, maila, kalendarza - nie jestem w stanie zapamietac waznych numerow telefonow najblizszych ani pracowych.



 A piny i hasla do roznych portali, to jest dopiero tragedia, zwlaszcza jak sa czasowe i po pol roku, miesiacu, roku jest przymus, zeby je zmienic!

O tym, ze uciekaja mi nazwiska ludzi, z ktorymi niedawno sie stykalem, pracowalem nie wspomne, bo to tak powszechne , ze az trywialne, do nastepnych wad mego umyslu dorzuce jedynie, ze jakies 2-3 sekundy  po przedstawieniu mi imienia kogos nowego absolutnie i doszczetnie imie to zapominam - bezpowrotnie, gdyby nie wspolni znajomi nie bylbym w stanie zwrocic sie do tego kogos po imieniu w danym , nowo poznanym towarzystwie - i jest to calkiem demokratyczna wada - bez wzgledu na wiek, plec, atrakcyjnosc wizualna czy przymioty umyslu - zapominam.

Tu z tego miejsca prosze i apeluje - ludzie, z ktorymi sie stykam - nie obrazajcie sie! To naprawde nie jest brak szacunku, uwagi, zla moja wola czy zadufanie w sobie i arogancja - tak sie po prostu dzieje. Bardzo pomagaja mi portale spolecznosciowe, jakies naszeklasy, fejzbuki i inne takie, jednak nie wszystko da sie zapamietac z ich pomoca.

Nic nie pomagaja te apele, gdy do moich wlasnych corek mowie tak, ze ZAWSZE zaczynam ich imie od poczatkowej spolgloski tej drugiej, a koncze reszte imienia poprawnie - ile razy mi to wytknieto, obrazily sie obie, zreszta wciaz sie obrazaja, nawet w takiej istotnej sprawie moja pamiec nie jest w stanie dzialac poprawnie.
Mam tez ciekawa przypadlosc - ZAWSZE, jesli sie nie zastanowie przed palnieciem, myle pralke z lodowka i odwrotnie, a na 'piekarnik' mowie: 'bagaznik'.

Oprocz tego w nauce jezykow obcych sa slowa, ktore zupelnie nie brzmia po polsku tak samo jak po innemu, a je pamietam na zawsze, a sa takie, ktorych ucze sie kilkakrotnie, pamietam pare tygodni czy miesiecy, zapominam ich znaczenia, znowu je znajduje i sie ich ucze, znowu na pare tygodni jest spokoj i znowu je zapominam, i wiem, ze tak bedzie zawsze.

Jednoczesnie, gdy znam kontekst zdania w obcym jezyku, zupelnie plynnnie to zdanie przetlumacze nie znajac znaczenia 40% slow w nim uzytych. Jak sie mnie potem spytac na wyrywki o te same wyrazy nie mam zielonego pojecia co oznaczaja.

Najdziwniejsze chyba w tym wszystkim jest to, ze nie rozpoznaje wlasnego pisania juz po kilku miesiacach od zajscia - wchodze ci ja na jakies dawno nie odwiedzane forum, profil, blog - czytam ja ci calkiem niezle refleksje jakiegos pacana - a tu po dluzszej chwili okazuje sie - ze ten pacan to ja!

 Tu wtret humorystyczny, musze szybko, bo zapomne:
- Co robi kakowiaczek?
- Cija!

To samo uczucie mnie nachodzi, jak raz napisze jakas uwage na post, artykul, notke - przez przypadek nie daje sie tego mojego stworu z przyczyn technicznych opublikowac - i - jesli to nie jest doslownie kilka zdan - nie jestem w stanie odtworzyc tych wszystkich uwag w podobnym tonie, zawsze jest to inaczej, czasami gorzej, czesciej nawet lepiej niz za pierwszym razem, ale nigdy tak samo.

Kurcze, kim ja jestem i co ja tutaj robie???!!!?????