Zajmiemy sie dzis dosyc popularnym obecnie tematem, jakim jest ochrona srodowiska. A wlasciwie ideologia ochrony srodowiska, bo czasami z ochrona nie ma to nic wspolnego.
Zdarzaja sie przypadki, ze jakas grupa obroncow srodowiska blokuje inwestycje, przykuwajac sie do maszyn budowlanych, czy wiekszych drzew, organizujac marsze protestacyjne, nagonki, listy protestacyjne itp. Najczesciej wszystkie te doniosle wydarzenia przestaja miec miejsce, gdy odpowiednia kwota zasili konto konkretnej organizacji, 'chroniacej' srodowisko wlasnych finansow. Inwestor obieca, ze zasadzi kilkaset drzew, sfinansuje kampanie uswiadamiajaca zlo wypalania lasow amazonskiej dzungli, zmieni plan autostrady, dodajac przejscia dla zwierzyny lesnej, ale przede wszystkim podzieli sie kasa. Na uwage zasluguje fakt, ze blokowanie budowy szosy przechodzacej przez siedlisko zuczka gnojarka, łąkę, na ktorej rosna chronione cisy, czy spokoj gniezdzacych sie w okolicy ptakow sa wazniejsze niz pare isntnien ludzkich ginacych badz rannych pod kolami tranzytowych tirow i dobro ich rodzin, jesli byli jedynymi zywicielami tychze.
Tu nasuwa sie szerszy temat liczenia kosztow spowodowanych wypadkami drogowymi, jednak wspomne tylko, ze nalezaloby liczyc je inaczej - w odszkodowanie z ubezpieczenia wliczajac koszty rekonwalescencji, to, ze oprocz uszkodzenia pojazdu czlowiek po wypadku nie bedzie przysparzal wartosci dodanej w produkcie krajowym brutto, a stanie sie w zamian beneficjentem kulawego systemu ubezpieczen spolecznych - zamiast wrzucac do worka zabierze z niego.
Daleki jestem od calkowitego zaniedbywania problemu ochrony srodowiska naturalnego, ale niech to bedzie niepozbawione zdrowego rozsadku i wnioskow z badan calosciowych, nie tylko patrzenie z punktu widzenia przyrodnika. Mialem okazje ogladac Holandie, gdzie potezne waly, zapory, infrastruktura przeciwpowodziowa, szklarnie, drogi, mosty i kanaly dominuja calkowicie w krajobrazie, a jednak kazdym nieuregulowanym i nieoczyszczonym miejscem wdziera sie przyroda. Kicaja zajace, rosna chwasty, poteznieja dziczki drzew, na ktorych gniazda wija ptaki, bo jak sie otworzy rano okno to zbudza swiergoleniem. Od wiekow przyroda zyje tam gdzie moze, a gdzie nie moze - przenosi sie do innych miejsc, gdzie juz moze.
W Rosji nikt nie myslal o przejsciach dla zwierzyny pod czy nad Bajkalsko-Amurska Magistrala kolejowa, zwierzaki jednak jakos sobie radza, byc moze jest mniejsza wymiana puli genow w okolicy kolei, byc moze pare osobnikow ginie pod przejezdzajacymi pociagami, ale oni maja tyle przestrzeni niezagospodarowanej cywilizacyjnie, ze jest to naprawde marginalny problem, wobec wielu innych, chociazby nad kontrola (jakakolwiek) najwiekszego obszarowo panstwa w swiecie.
Jeszcze dorzuce przyklad mylnie rozumianej ochrony srodowiska - ze wzgledow ekologicznych wlasnie zabroniono stosowac do lutowania stopy cyny zawierajace olow - co doprowadza nie tylko do korozji elementow na plytkach drukowanych sprzetu komputerowego, ale takze do innych, posrednich uszkodzen wielu urzadzen, zwlaszcza pojazdow, wynikajacych z awarii elektroniki sterujacej badz zabezpieczajacej drozsze i ekologicznie wazne podzespoly. Drobny brak styku spowodowany korozja powoduje nieodwracalne szkody, po ktorych trzeba wymieniac duze, drogie i uciazliwe dla srodowiska w produkcji mechanizmy.
W srodkach masowego przykazu w reklamach serwuje sie informacje, jakie to zbawienne dla srodowiska sa nowe silniki w samochodach, jak to wydzielaja mniej metanu czy innych trujacych gazow, mniej nawet od zyjacej krowy, jak to mniej spalaja paliwa, w zwiazku z tym wydziela sie mniej zabojczego, wg 'ochroniarzy' srodowiska, dwutlenku wegla.
A tylko spytam: co jest mniej szkodliwe dla srodowiska - jezdzic 15-letnim samochodem, zadbanym (bo zdarzaja sie przeciez modele jeszcze starsze, potrafiace przeniesc bezpiecznie i pewnie wlasciciela z punktu A do punktu B, przechodzac przy tym bez problemu badania techniczne), ktory byc moze spala wiecej paliwa, byc moze wydziela wiecej CO2, zwiazkow azotu, czy czego tam jeszcze, czy od poczatku wyprodukowac calkiem nowy, nowoczesny, majacy minimalne spalanie model, a stary zutylizowac, zuzywajac jeszcze wiecej energii, niz utrzymujac go na chodzie. Nie zapominajmy o utylizacji plynow, nierozkladalnych plastikow, pianek. Ile trzeba energii, wydobycia surowcow, zuzytej wody aby ten nowy samochod powstal? Czy aby na pewno bilans dla srodowiska bedzie korzystniejszy, niz gdyby tylko jezdzic tym zadbanym gruchotem jeszcze z piec, dziesiec lat wiecej? Ile on moze wydzielic trujacych substancji wiecej w porownaniu z nowoczesnym, przez okres, powiedzmy, dwudziestu lat (to dzis coraz rzadszy czas zycia urzadzenia)?
Mozemy jeszcze zauwazyc, ze okresy wymian oleju w silniku to sa wartosci REKOMENDOWANE przez kogo? - producentow olejow silnikowych, w ktorych interesie jest to, aby robic to jak najczesciej. Nizej podpisany mial okazje uczestniczyc w wykladach o silnikach, co prawda okretowych, z nastawionym sceptycznie do zalecen producentow olejow wykladowca - jednej z uczelni morskich. Stwierdzil on, ze nie wymienia oleju wcale, jedynie czasami filtry, i, jak dotad, nie stwierdzil zadnych skutkow ubocznych tego procederu, wczesniej niz zawiodl uklad smarny silnika albo samochod rozbijal, albo sprzedawal, a czasem sledzil jego dalsze losy, nie spotkal sie nigdy z przypadkiem zatarcia silnika, ktory, jak wiadomo, z wiekiem dociera sie i na takowe jest coraz bardziej odporny. Jako ze ryzyko, w imie nauki oczywiscie, jest dla mnie wyzwaniem, wiec podobnie jak on w calej mojej karierze posiadacza kilkunastu juz pojazdow czynilem tak samo - nie wymienialem oleju wcale - i potwierdzam, wczesniej walnal uklad chlodzenia (parokrotnie), elektryka, akumulator, badz auto uleglo wypadkowi niz stalo sie cokolwiek z ukladem smarowania silnika.
I jeszcze jeden pomysl, genialny w swej prostocie, aczkolwiek zapewne nierealny z roznych wzgledow, skleroza nie pozwala mi sobie przypomniec kto byl autorem, jakis polityk-wizjoner, bodajze ze Skandynawii:
Aby wplynac powaznie na ograniczenie ilosci spalin i na racjonalniejsze wykorzystanie pojazdow wystarczy wprowadzic oplaty parkingowe na miejscach postojowych przy zakladach pracy dla pracownikow i klientow, podobnej wysokosci jak w centrach miast. Wtedy zacznie sie umawianie z sasiadami, zeby dojechac w kilku jednym samochodem, odzyje transport publiczny, polepszy sie taksowkarzom, zmniejsza sie korki w godzinach szczytu, rowery zaczna byc w uzyciu bez wzgledu na pogode.
Duze firmy czy raczej miedzynarodowe konsorcja swiadomie postarzaja produkty, projektujac i produkujac je tak, zeby sie zepsuly tuz po minieciu okresu gwarancji (zainteresowanych odsylam do filmow dokumentalnych, chocby Spisek zarowkowy (https://www.youtube.com/watch?v=n3dUSLo-F1Y&list=PLEC18F65B37BD9ED3, jest pare takich filmow). Jednoczesnie chwala sie wprowadzenie norm ochrony srodowiska, ze ich produkcja zatruwa swiat w minimalnym stopniu, choc jak spojrzec szerzej to wielkosc ich produkcji wcale nie jest uzasadniona racjonalnie, tylko rozdmuchana sztucznie stworzonymi 'potrzebami rynku'. Tu oczywiscie trzeba spojrzec jeszcze szerzej - jak nie bedzie produkcji - nie bedzie pracy, bedzie kryzys, bieda, glod i choroby. Owszem, jesli pozwoli sie zwyciezyc leniwej naturze ludzkiej, ktora niechetna jest wszelkim zmianom, wydatkowaniu energii na przekwalifikowanie sie, potrzebie ciaglej nauki, aby sprostac zmieniajacym sie dynamicznie potrzebom rynku pracy i innym wyzwaniom wspolczesnego zycia.
Wracajac do zarowek, czy obecnie innych nowoczesnych zrodel swiatla. Czy ktos z 'ochroniarzy' srodowiska patrzy na to, ze wprowadzajac energooszczedne swietlowki, po ich wymuszenie (patrz filmik) krotkim okresie eksploatacji trzeba je jakos zutylizowac? Najpierw tez trzeba je wyprodukowac, zuzywajac elektronike czyli cyne, miedz, polprzewodniki, aluminium, pary rteci, energie dziesieciokrotnie wieksza niz przy produkcji tanich (dawniej cena w sklepie zarowki stuwatowej nie przekraczala zlotowki) zarowek. Czy aby energia zaoszczedzona w wyniku swiecenia z wieksza wydajnoscia rownowazy koszt wytworzenia i zutylizowania wyeksploatowanej? Ale nie, nie mozna, banda biurokratow z Brukseli narzucila - nie wolno uzywac zarowek, mozna tylko swietlowki 'energooszczedne', ale czy aby na pewno energooszczedne? Dodam, ze proznia i szklo po zbiciu tradycyjnej zarowki i odrobine niereagujacego zbytnio zarnika z wolframu to uszczerbek na srodowisku zaden.
W ogole zagadnienie efektu cieplarnianego w skali globalnej nie jest do konca naukowo potwierdzone, w tym sensie, ze byc moze czlowiek produkujac duze ilosci CO2 wcale nie zmienia klimatu wiecej niz sama przyroda samoistnie go zmienia na przestrzeni wiekow w zjawiskach makro czy chocby poprzez wybuchy wulkanow.
Ja jestem tylko zwyklym lejkiem, ale jak sie troche pomysli to mozna troche wyhamowac z zachlystywania sie nowoczesnoscia, wydajnoscia, efetywnoscia, rachunkiem ekonomicznym, dochodami.
Moja babcia dorastala uzywajac lamp naftowych, a jak umierala istnial juz w najlepsze internet szerokopasmowy - a patrzac na jej tryb zycia wcale nie miala mniej czasu od nas, poslugujacych sie pralkami automatycznymi, zmywarkami, samochodami. A robila duzo rzeczy recznie (pranie, zmywanie, gotowanie wlaczajac lepienie pierogow i robienie domowego makaronu) i wieksza czesc zycia jezdzila furmanka, a nie samochodem.
Jest tylko jeden problem - trzeba na te zmywarki i samochody zarobic, ale czy na pewno trzeba, a przynajmniej czy na pewno az tyle? Nowy samochod potrafi kosztowac dziesiec razy wiecej od uzywanego, a czy jest dziesiec razy szybszy, 10 razy bardziej niezawodny, mniej paliwozerny, 10 razy mniej komfortowy, cichszy? Nie! Czy dzis naprawiamy uszkodzona zmywarke (klapka dozujaca proszek sie nie otwiera - koszt nowej cewki - paredziesiat zlotych, a wystarczy w nowej zainstalowac szergowo rezystor wart pare groszy, aby sie cewka nie przepalila) czy kupujemy nowa na raty, bo serwis wycenil naprawe na jedna trzecia wartosci nowej?
Wystarczy miec oczy i umysl szeroko otwarte, a byc moze swiat bedzie mial wiecej z tego korzysci niz z glosnych krzykaczy, 'ochroniarzy' srodowiska.
W ogole spojrzenie 'makro' jest fajne, mimo ze gubi sie sporo szczegolow, tylko kto obecnie ma tyle rzetelnej informacji i swiadomosci, zeby to czynic i uzywac wnioskow nasuwajacych sie po takim spojrzeniu?
Tu nasuwa sie szerszy temat liczenia kosztow spowodowanych wypadkami drogowymi, jednak wspomne tylko, ze nalezaloby liczyc je inaczej - w odszkodowanie z ubezpieczenia wliczajac koszty rekonwalescencji, to, ze oprocz uszkodzenia pojazdu czlowiek po wypadku nie bedzie przysparzal wartosci dodanej w produkcie krajowym brutto, a stanie sie w zamian beneficjentem kulawego systemu ubezpieczen spolecznych - zamiast wrzucac do worka zabierze z niego.
Daleki jestem od calkowitego zaniedbywania problemu ochrony srodowiska naturalnego, ale niech to bedzie niepozbawione zdrowego rozsadku i wnioskow z badan calosciowych, nie tylko patrzenie z punktu widzenia przyrodnika. Mialem okazje ogladac Holandie, gdzie potezne waly, zapory, infrastruktura przeciwpowodziowa, szklarnie, drogi, mosty i kanaly dominuja calkowicie w krajobrazie, a jednak kazdym nieuregulowanym i nieoczyszczonym miejscem wdziera sie przyroda. Kicaja zajace, rosna chwasty, poteznieja dziczki drzew, na ktorych gniazda wija ptaki, bo jak sie otworzy rano okno to zbudza swiergoleniem. Od wiekow przyroda zyje tam gdzie moze, a gdzie nie moze - przenosi sie do innych miejsc, gdzie juz moze.
W Rosji nikt nie myslal o przejsciach dla zwierzyny pod czy nad Bajkalsko-Amurska Magistrala kolejowa, zwierzaki jednak jakos sobie radza, byc moze jest mniejsza wymiana puli genow w okolicy kolei, byc moze pare osobnikow ginie pod przejezdzajacymi pociagami, ale oni maja tyle przestrzeni niezagospodarowanej cywilizacyjnie, ze jest to naprawde marginalny problem, wobec wielu innych, chociazby nad kontrola (jakakolwiek) najwiekszego obszarowo panstwa w swiecie.
Jeszcze dorzuce przyklad mylnie rozumianej ochrony srodowiska - ze wzgledow ekologicznych wlasnie zabroniono stosowac do lutowania stopy cyny zawierajace olow - co doprowadza nie tylko do korozji elementow na plytkach drukowanych sprzetu komputerowego, ale takze do innych, posrednich uszkodzen wielu urzadzen, zwlaszcza pojazdow, wynikajacych z awarii elektroniki sterujacej badz zabezpieczajacej drozsze i ekologicznie wazne podzespoly. Drobny brak styku spowodowany korozja powoduje nieodwracalne szkody, po ktorych trzeba wymieniac duze, drogie i uciazliwe dla srodowiska w produkcji mechanizmy.
W srodkach masowego przykazu w reklamach serwuje sie informacje, jakie to zbawienne dla srodowiska sa nowe silniki w samochodach, jak to wydzielaja mniej metanu czy innych trujacych gazow, mniej nawet od zyjacej krowy, jak to mniej spalaja paliwa, w zwiazku z tym wydziela sie mniej zabojczego, wg 'ochroniarzy' srodowiska, dwutlenku wegla.
A tylko spytam: co jest mniej szkodliwe dla srodowiska - jezdzic 15-letnim samochodem, zadbanym (bo zdarzaja sie przeciez modele jeszcze starsze, potrafiace przeniesc bezpiecznie i pewnie wlasciciela z punktu A do punktu B, przechodzac przy tym bez problemu badania techniczne), ktory byc moze spala wiecej paliwa, byc moze wydziela wiecej CO2, zwiazkow azotu, czy czego tam jeszcze, czy od poczatku wyprodukowac calkiem nowy, nowoczesny, majacy minimalne spalanie model, a stary zutylizowac, zuzywajac jeszcze wiecej energii, niz utrzymujac go na chodzie. Nie zapominajmy o utylizacji plynow, nierozkladalnych plastikow, pianek. Ile trzeba energii, wydobycia surowcow, zuzytej wody aby ten nowy samochod powstal? Czy aby na pewno bilans dla srodowiska bedzie korzystniejszy, niz gdyby tylko jezdzic tym zadbanym gruchotem jeszcze z piec, dziesiec lat wiecej? Ile on moze wydzielic trujacych substancji wiecej w porownaniu z nowoczesnym, przez okres, powiedzmy, dwudziestu lat (to dzis coraz rzadszy czas zycia urzadzenia)?
Mozemy jeszcze zauwazyc, ze okresy wymian oleju w silniku to sa wartosci REKOMENDOWANE przez kogo? - producentow olejow silnikowych, w ktorych interesie jest to, aby robic to jak najczesciej. Nizej podpisany mial okazje uczestniczyc w wykladach o silnikach, co prawda okretowych, z nastawionym sceptycznie do zalecen producentow olejow wykladowca - jednej z uczelni morskich. Stwierdzil on, ze nie wymienia oleju wcale, jedynie czasami filtry, i, jak dotad, nie stwierdzil zadnych skutkow ubocznych tego procederu, wczesniej niz zawiodl uklad smarny silnika albo samochod rozbijal, albo sprzedawal, a czasem sledzil jego dalsze losy, nie spotkal sie nigdy z przypadkiem zatarcia silnika, ktory, jak wiadomo, z wiekiem dociera sie i na takowe jest coraz bardziej odporny. Jako ze ryzyko, w imie nauki oczywiscie, jest dla mnie wyzwaniem, wiec podobnie jak on w calej mojej karierze posiadacza kilkunastu juz pojazdow czynilem tak samo - nie wymienialem oleju wcale - i potwierdzam, wczesniej walnal uklad chlodzenia (parokrotnie), elektryka, akumulator, badz auto uleglo wypadkowi niz stalo sie cokolwiek z ukladem smarowania silnika.
I jeszcze jeden pomysl, genialny w swej prostocie, aczkolwiek zapewne nierealny z roznych wzgledow, skleroza nie pozwala mi sobie przypomniec kto byl autorem, jakis polityk-wizjoner, bodajze ze Skandynawii:
Aby wplynac powaznie na ograniczenie ilosci spalin i na racjonalniejsze wykorzystanie pojazdow wystarczy wprowadzic oplaty parkingowe na miejscach postojowych przy zakladach pracy dla pracownikow i klientow, podobnej wysokosci jak w centrach miast. Wtedy zacznie sie umawianie z sasiadami, zeby dojechac w kilku jednym samochodem, odzyje transport publiczny, polepszy sie taksowkarzom, zmniejsza sie korki w godzinach szczytu, rowery zaczna byc w uzyciu bez wzgledu na pogode.
Duze firmy czy raczej miedzynarodowe konsorcja swiadomie postarzaja produkty, projektujac i produkujac je tak, zeby sie zepsuly tuz po minieciu okresu gwarancji (zainteresowanych odsylam do filmow dokumentalnych, chocby Spisek zarowkowy (https://www.youtube.com/watch?v=n3dUSLo-F1Y&list=PLEC18F65B37BD9ED3, jest pare takich filmow). Jednoczesnie chwala sie wprowadzenie norm ochrony srodowiska, ze ich produkcja zatruwa swiat w minimalnym stopniu, choc jak spojrzec szerzej to wielkosc ich produkcji wcale nie jest uzasadniona racjonalnie, tylko rozdmuchana sztucznie stworzonymi 'potrzebami rynku'. Tu oczywiscie trzeba spojrzec jeszcze szerzej - jak nie bedzie produkcji - nie bedzie pracy, bedzie kryzys, bieda, glod i choroby. Owszem, jesli pozwoli sie zwyciezyc leniwej naturze ludzkiej, ktora niechetna jest wszelkim zmianom, wydatkowaniu energii na przekwalifikowanie sie, potrzebie ciaglej nauki, aby sprostac zmieniajacym sie dynamicznie potrzebom rynku pracy i innym wyzwaniom wspolczesnego zycia.
Wracajac do zarowek, czy obecnie innych nowoczesnych zrodel swiatla. Czy ktos z 'ochroniarzy' srodowiska patrzy na to, ze wprowadzajac energooszczedne swietlowki, po ich wymuszenie (patrz filmik) krotkim okresie eksploatacji trzeba je jakos zutylizowac? Najpierw tez trzeba je wyprodukowac, zuzywajac elektronike czyli cyne, miedz, polprzewodniki, aluminium, pary rteci, energie dziesieciokrotnie wieksza niz przy produkcji tanich (dawniej cena w sklepie zarowki stuwatowej nie przekraczala zlotowki) zarowek. Czy aby energia zaoszczedzona w wyniku swiecenia z wieksza wydajnoscia rownowazy koszt wytworzenia i zutylizowania wyeksploatowanej? Ale nie, nie mozna, banda biurokratow z Brukseli narzucila - nie wolno uzywac zarowek, mozna tylko swietlowki 'energooszczedne', ale czy aby na pewno energooszczedne? Dodam, ze proznia i szklo po zbiciu tradycyjnej zarowki i odrobine niereagujacego zbytnio zarnika z wolframu to uszczerbek na srodowisku zaden.
W ogole zagadnienie efektu cieplarnianego w skali globalnej nie jest do konca naukowo potwierdzone, w tym sensie, ze byc moze czlowiek produkujac duze ilosci CO2 wcale nie zmienia klimatu wiecej niz sama przyroda samoistnie go zmienia na przestrzeni wiekow w zjawiskach makro czy chocby poprzez wybuchy wulkanow.
Ja jestem tylko zwyklym lejkiem, ale jak sie troche pomysli to mozna troche wyhamowac z zachlystywania sie nowoczesnoscia, wydajnoscia, efetywnoscia, rachunkiem ekonomicznym, dochodami.
Moja babcia dorastala uzywajac lamp naftowych, a jak umierala istnial juz w najlepsze internet szerokopasmowy - a patrzac na jej tryb zycia wcale nie miala mniej czasu od nas, poslugujacych sie pralkami automatycznymi, zmywarkami, samochodami. A robila duzo rzeczy recznie (pranie, zmywanie, gotowanie wlaczajac lepienie pierogow i robienie domowego makaronu) i wieksza czesc zycia jezdzila furmanka, a nie samochodem.
Jest tylko jeden problem - trzeba na te zmywarki i samochody zarobic, ale czy na pewno trzeba, a przynajmniej czy na pewno az tyle? Nowy samochod potrafi kosztowac dziesiec razy wiecej od uzywanego, a czy jest dziesiec razy szybszy, 10 razy bardziej niezawodny, mniej paliwozerny, 10 razy mniej komfortowy, cichszy? Nie! Czy dzis naprawiamy uszkodzona zmywarke (klapka dozujaca proszek sie nie otwiera - koszt nowej cewki - paredziesiat zlotych, a wystarczy w nowej zainstalowac szergowo rezystor wart pare groszy, aby sie cewka nie przepalila) czy kupujemy nowa na raty, bo serwis wycenil naprawe na jedna trzecia wartosci nowej?
Wystarczy miec oczy i umysl szeroko otwarte, a byc moze swiat bedzie mial wiecej z tego korzysci niz z glosnych krzykaczy, 'ochroniarzy' srodowiska.
W ogole spojrzenie 'makro' jest fajne, mimo ze gubi sie sporo szczegolow, tylko kto obecnie ma tyle rzetelnej informacji i swiadomosci, zeby to czynic i uzywac wnioskow nasuwajacych sie po takim spojrzeniu?