Ostatnio czytam, slucham, ogladam i uszom nie wierze - chyba wszedzie naokolo sami projektanci. W programie o samochodach - przebudowa lub remont to projekt, w pracy kontrakty to realizacja projektu, w domu niedlugo chyba bedzie projekt - zmywanie. Nie sposob nie przywolac okreslenia: 'boski projekt'
Mialem za soba etap w zyciu, kiedy bylem projektantem i rozroznialo sie to od okreslenia: 'konstruktor' czy 'technolog'.
Glowny projektant mial do dyspozycji wyspecjalizowanych projektantow od architektury, budowy maszyn, automatyki, kadlubow, wyposazenia, instalacji rurarskich itd. Powstawal plan nowego czegos, co musialo byc zaprojektowane z uwzglednieniem zaleznosci pomiedzy poszczegolnymi dzialami: jak rurarz walnal trase glownego rurociagu przeciwpozarowego to nie mozna tam bylo zaplanowac torow kablowych, jak byl tor kablowy u gory, to pod spodem mogly byc rury, a odwrotnie juz nie, bo jak sie rure uszkodzi to woda zaleje wszystko w dol, a prad jedynie do kadluba przebije co najwyzej i wywali zabezpieczenia. No ale..
Obecnie projektem jest np. remont samochodu. Przoduje w tym jeden z lubianych przeze mnie kanalow diskowernych. A nie mozna tego nazwac remontem lub naprawa?
Na dodatek najczesciej podejmujacy sie takiego 'projektu' nie jest w stanie okreslic jak to cos na koniec ma wygladac, ile kosztowac i jak powinno byc zrobione. To raczej jedna wielka improwizacja niz 'projekt'. I od razu mowie, ze nie mam nic do wielkiej improwizacji, sam dosc czesto bywam jej autorem i to zazwyczaj uwienczonej sukcesem, cokolwiek slowo to znaczy.
W dobie specjalizacji podejmujacy sie naprawy jest obarczony koniecznoscia planowania, ale czy na pewno mozna to podciagnac pod projekt? Musi wykryc uszkodzenia, wytypowac i zakupic czesci zamienne, materialy i narzedzia, o ile ich nie ma, i przemyslec sposob doprowadzenia rzeczy do stanu akceptowalnego przez siebie badz klienta. W moich poprzednich pracach bylo to raczej zadanie dla technologa, nie dla projektanta.
Czyzby nazewnictwo zdradzalo tu jakies ukryte kompleksy zwyklych rzemieslnikow wobec tworcow?
A moze cos innego?
Czlowiek zawsze chcial, aby to co robi powodowalo szacunek, aprobate, poklask u innych tego nie umiejacych lub zbyt leniwych, aby podejmowac sie wyzwan.
Juz nawet muzycy cykl koncertow, przedstawien czy imprez zwykli byli okreslac slowem 'Projekt'. Tylko po co? Oni juz sa tworcami i nikt braku kreatywnosci nie jest w stanie im zarzucic. A wlasciwie - jest, bo zwykle to jakies kowery, odgrzebane stare przeboje, nowe aranzacje wymarlych wykonawcow itd, oryginalnosci w tym, poza zastosowanymi gadzetami i nowinkami elektronicznych instrumentow, niewiele.
A biurokracja - w CV czesto czyta sie, ze ktos byl odpowiedzialny za wiele projektow. Np. prowadzil uzgodnienia z klientem, ktore doprowadzily do podpisania kontraktu, czuwal nad realizacja dostaw badz prac, ktore wienczyly dane dzielo, obiekt, porozumienie. Ale dlaczego to projektem zwą? Co by szkodzilo nazwac to po imieniu, precyzyjnie: koordynacja kontraktu, nadzor nad realizacja przedsiewziecia, uzgodnienia konsumeckie czy co to tam bylo.
Chyba ze chodzi o projekcje idei z wlasnego przepastnego rozumu na coraz bardziej nas otaczajaca rzeczywistosc, ale wtedy raczej pownno sie nazywac to wlasnie projekcja, a nie projektem. Mam na tapecie projekcje takiego a nie innego pomyslu, to mozna jeszcze uznac za poprawne okreslenie.
Znowu wystepuje jako stary pierdziel mamroczacy: 'A za moich czasow to hoho!'
Ale to troche wkurza, ze jezyk zamiast ewoluowac w kierunku precyzji i niwelowania emocjonalnego podejscia do czynnosci i przedsiewziec daje sie manipulowac w kierunku belkotu nowomowy oficjalno-biurokratycznej, zaspokajajacej marzenia wybujalego ego poslugujacego sie tym czy owym okresleniem. Cos jak konserwacja powierzchni plaskich na okreslenie sprzatania
Ale to pewnie dlatego, ze moje niedokarmione ego prostestuje, ze inni tez smia sie okreslac mianem, na ktore mozna zasluzyc wkladajac mnostwo czasu na nauke, zdobycie doswiadczenia i wplesc w to wszystko odrobine kreatywnosci. I ze kazdy podworkowy majsterklepka czy urzednik moze sie po(d)pisac - o , to moj projekt!
Dzis nie bedzie dlugo, koncze projekt 'post na blogu', zeby oddac sie projektowi 'pakowanie', w celu realizacji projektu 'powrotna podroz', by w koncu znalezc czas na niezmiernie wazny projekt 'sen i odpoczynek'. Musze wszystko dokladnie zaplanowac, skoordynowac, skorygowac, zapisac, zapamietac, trzymac sie wytycznych i uwzgledniajac ograniczenia zewnetrzne i wewnetrzne dotrwac do konca. Projektu 'Zycie'.
A dla ceniacych lapidarnosc podsumowanie w zolnierskich slowach (projekt: skrot):
Noschmurwakaszawać! Ilez mozna pierdzielic o projekcie jak to ino normalna, prosta czynnosc jest?
Mialem za soba etap w zyciu, kiedy bylem projektantem i rozroznialo sie to od okreslenia: 'konstruktor' czy 'technolog'.
Glowny projektant mial do dyspozycji wyspecjalizowanych projektantow od architektury, budowy maszyn, automatyki, kadlubow, wyposazenia, instalacji rurarskich itd. Powstawal plan nowego czegos, co musialo byc zaprojektowane z uwzglednieniem zaleznosci pomiedzy poszczegolnymi dzialami: jak rurarz walnal trase glownego rurociagu przeciwpozarowego to nie mozna tam bylo zaplanowac torow kablowych, jak byl tor kablowy u gory, to pod spodem mogly byc rury, a odwrotnie juz nie, bo jak sie rure uszkodzi to woda zaleje wszystko w dol, a prad jedynie do kadluba przebije co najwyzej i wywali zabezpieczenia. No ale..
Obecnie projektem jest np. remont samochodu. Przoduje w tym jeden z lubianych przeze mnie kanalow diskowernych. A nie mozna tego nazwac remontem lub naprawa?
Na dodatek najczesciej podejmujacy sie takiego 'projektu' nie jest w stanie okreslic jak to cos na koniec ma wygladac, ile kosztowac i jak powinno byc zrobione. To raczej jedna wielka improwizacja niz 'projekt'. I od razu mowie, ze nie mam nic do wielkiej improwizacji, sam dosc czesto bywam jej autorem i to zazwyczaj uwienczonej sukcesem, cokolwiek slowo to znaczy.
W dobie specjalizacji podejmujacy sie naprawy jest obarczony koniecznoscia planowania, ale czy na pewno mozna to podciagnac pod projekt? Musi wykryc uszkodzenia, wytypowac i zakupic czesci zamienne, materialy i narzedzia, o ile ich nie ma, i przemyslec sposob doprowadzenia rzeczy do stanu akceptowalnego przez siebie badz klienta. W moich poprzednich pracach bylo to raczej zadanie dla technologa, nie dla projektanta.
Czyzby nazewnictwo zdradzalo tu jakies ukryte kompleksy zwyklych rzemieslnikow wobec tworcow?
A moze cos innego?
Czlowiek zawsze chcial, aby to co robi powodowalo szacunek, aprobate, poklask u innych tego nie umiejacych lub zbyt leniwych, aby podejmowac sie wyzwan.
Juz nawet muzycy cykl koncertow, przedstawien czy imprez zwykli byli okreslac slowem 'Projekt'. Tylko po co? Oni juz sa tworcami i nikt braku kreatywnosci nie jest w stanie im zarzucic. A wlasciwie - jest, bo zwykle to jakies kowery, odgrzebane stare przeboje, nowe aranzacje wymarlych wykonawcow itd, oryginalnosci w tym, poza zastosowanymi gadzetami i nowinkami elektronicznych instrumentow, niewiele.
A biurokracja - w CV czesto czyta sie, ze ktos byl odpowiedzialny za wiele projektow. Np. prowadzil uzgodnienia z klientem, ktore doprowadzily do podpisania kontraktu, czuwal nad realizacja dostaw badz prac, ktore wienczyly dane dzielo, obiekt, porozumienie. Ale dlaczego to projektem zwą? Co by szkodzilo nazwac to po imieniu, precyzyjnie: koordynacja kontraktu, nadzor nad realizacja przedsiewziecia, uzgodnienia konsumeckie czy co to tam bylo.
Chyba ze chodzi o projekcje idei z wlasnego przepastnego rozumu na coraz bardziej nas otaczajaca rzeczywistosc, ale wtedy raczej pownno sie nazywac to wlasnie projekcja, a nie projektem. Mam na tapecie projekcje takiego a nie innego pomyslu, to mozna jeszcze uznac za poprawne okreslenie.
Znowu wystepuje jako stary pierdziel mamroczacy: 'A za moich czasow to hoho!'
Ale to troche wkurza, ze jezyk zamiast ewoluowac w kierunku precyzji i niwelowania emocjonalnego podejscia do czynnosci i przedsiewziec daje sie manipulowac w kierunku belkotu nowomowy oficjalno-biurokratycznej, zaspokajajacej marzenia wybujalego ego poslugujacego sie tym czy owym okresleniem. Cos jak konserwacja powierzchni plaskich na okreslenie sprzatania
Ale to pewnie dlatego, ze moje niedokarmione ego prostestuje, ze inni tez smia sie okreslac mianem, na ktore mozna zasluzyc wkladajac mnostwo czasu na nauke, zdobycie doswiadczenia i wplesc w to wszystko odrobine kreatywnosci. I ze kazdy podworkowy majsterklepka czy urzednik moze sie po(d)pisac - o , to moj projekt!
Dzis nie bedzie dlugo, koncze projekt 'post na blogu', zeby oddac sie projektowi 'pakowanie', w celu realizacji projektu 'powrotna podroz', by w koncu znalezc czas na niezmiernie wazny projekt 'sen i odpoczynek'. Musze wszystko dokladnie zaplanowac, skoordynowac, skorygowac, zapisac, zapamietac, trzymac sie wytycznych i uwzgledniajac ograniczenia zewnetrzne i wewnetrzne dotrwac do konca. Projektu 'Zycie'.
A dla ceniacych lapidarnosc podsumowanie w zolnierskich slowach (projekt: skrot):
Noschmurwakaszawać! Ilez mozna pierdzielic o projekcie jak to ino normalna, prosta czynnosc jest?