Dzis, drodzy radiosluchacze i radiosluchaczki, bedzie o etykietkach.
Jako ze jestem namietnym czytelnikiem wszystkiego, co mi w rece wpadnie, a na dodatek wrednym zlosliwcem, zajme sie dzis etykietkami.
Czytam: (opakowanie miodu) Gospodarstwo Pasieczne - od razu staja mi przed oczami male oborki, hangarki, stajenki, stodolki, miedzy ktorymi jezdza na malych traktorkach pszczoly. Przewoza, wyladowuja i dowoza do malutkich punktow skupu miod w kankach. Czasami zablokuja malutkimi kombajnikami jakas droge, pojezdza w kolko po jakims miasteczku na siewniczkach, nie zaplaca podateczku Krus... Maja swojego lidera - trutnia, swoja krolowa matke i jakos wiaza koniec z koncem.
A nie mozna by po prostu, po polsku: Pasieka?
A do tego opis: 'Oryginalny produkt natury. Iskierka slonca, zakleta w kropli miodu. Nektar z roznorodnych kwiatow w mozolnym trudzie zbierany przez pszczoly. Miod pelen aromatu, bogaty w wartosci odzywcze, cukry proste, enzymy, kwasy organiczne, mikroelementy, olejki eteryczne. Nie darmo pokarm bogow Olimpu, zapewniajacy niesmiertelnosc, nosil miano nektaru. We wszystkich kulturach swiata, od Egiptu po Daleki Wschod, miod uwazany byl za lekarstwo ciala i duszy. Sprawdza sie w tym przypadku zyczenie Hipokratesa, ojca medycyny "by pokarm byl lekiem, a lek pokarmem"'
O jaaaaa! Ja pierdziele! nosz murwakaszawac! Ze tez normalnie w sklepie nie czytam etykietek przed zakupem! Urzekla mnie ta historia!
Tak tylko, zeby pomarudzic, wszystkie te wlasciwosci miodu mozna o kant dupy rozbic, jak sie wlozy lyzeczke miodu do swiezo zaparzonej herbaty. Ale o tym juz ani slowa, zeby nie gotowac, nie wrzucac do wrzatku i takie tam niepraktyczne bzdety.
Mleko - napisy w 4 jezykach, tabelki 'wartosc odzywcza produktu' w 100 ml, w przeliczeniu na 1 porcje (250ml), w % wskazanego dziennego spozycia, pod tabelka gwiazdka z wyjasnieniem, ze GDA to procent Wskazanego Dziennego Spozycia (wielkimi literami) dla osoby doroslej (malymi literami) Jednym slowem BARDZO WAZNY PARAMETR (ktorego nota bene nie znam i nie zamierzam poznac) i miedzy wierszami ty, kliencie, ktorego przez mala litere pokazujemy, ze mamy gdzies. Ta gwiazdka nie odnosi sie do niczego w tabeli (3 razy sprawdzalem, nie uzywa sie tego skrotu nigdzie indziej na etykiecie), prawdopodobnie pozostala po starej tabeli, ktora ktos poprawil, a gwiazdka zostala. Kij im w oko. Ale potem tekst jest kuriozalny: Indywidualne zapotrzebowanie na poszczegolne skladniki odzywcze moze byc wyzsze lub nizsze, zaleznie od plci, wieku, poziomu aktywnosci fizycznej i innych czynnikow. Opakowanie 1 litr zawiera 4 sugerowane porcje produktu. No przeciez nie zdolalbym policzyc! Byc moze to opakowanie beda czytac dzieci, ktore nie ukonczyly jeszcze szkoly podstawowej, klasy 3 czy 4...
Nojacieniemoge! Zeby nie powiedziec dosadniej! Czyli pracowicie wyjasniony PARAMETR jest w sumie niewartym funta klakow gownem, ktore niczego nie mowi, nie jest zdefiniowane, nic nie wnosi, bo i tak w nastepnych linijkach autor/ka tekstu na opakowaniu relatywizuje go maksymalnie, szkoda ze nie wspomina tez, ze ow PARAMETR zalezy rowniez od rasy, gatunku (bo moze kotkowi mleka nalejemy)!
No, ale jest to wszystko w 4 jezykach! Byc moze to jakis wymog Unii, ale nie pamietam, zeby czeski, slowacki i wegierski to byly oficjalne i najpopularniejsze jezyki w tym pieknym zwiazku narodow, byc moze producent planuje podbicie swiata, zaczyna od naszych poludniowych sasiadow, niech tam, niech sobie maja. Tylko ja, jako tulacz po swiecie wiem, ze szukajac produktow spozywczych w takichze sklepach samoobslugowych zdarzylo mi sie kupic drozdze zamiast serka. We Wloszech, znanych z poliglotyzmu swoich mieszkancow. Naprawde nie mozna po angielsku? No ale mleko daje rade, miody juz nie planuja ekspansji na swiat.
Mnie np. o wiele wiecej daloby, gdyby na mleku znalazla sie informacja, ze moze powodowac uczulenie u dzieci, ba, nawet u doroslych, albo wyjasnienie co to jest ten caly proces UHT, kiedy zanikaja bakteriobojcze wlasciwosci tego procesu, co ustrzegloby moze producenta, jak juz wejdzie ekspansywnie na rynek Stanow Zjednoczonych Ameryki Polnocnej przed seria procesow sadowych o utrate zdrowia po spozyciu przez uczulonych klientow.
A na budyniu caly, dramatyczny proces naukowy: 'Dobre pytanie! Czy budyn X zawiera sztuczne barwniki?'
'Warto wiedziec: TERAZ (podkreslenie moje) Budyn (WIELKA LITERA!) X o smaku malinowym (tylko - podkreslenie moje) nie zawiera sztucznych barwnikow, a wyglada i smakuje tak samo doskonale.' czyli przedtem producent nas trul sztucznymi barwnikami, a teraz dodaja tylko sok z burakow, o nie, przepraszam, naturalny (bo jaki niby inny, istnieja cale plantacje) kwas karminowy i kukurmine. Cokolwiek to znaczy. No i produkt moze zawierac sladowe ilosci mleka. Czyli budyn moze zawierac sladowe ilosci mleka, wiec jak bedziesz robil budyn, a jestes uczulony na mleko, to wiadomo. Czyli ostrzegaja przed mlekiem. Slusznie! Mleko jest bardzo niebezpieczne, zwlaszcza w budyniu. No i na tym jeszcze dramatyczny proces naukowy sie nie konczy. Pozostaly do omowienia 'Warto zapamietac: Budyn X o kremowej konsystencji (znacie jakis budyn o innej konsystencji?) stanowi doskonala propozycje na zakonczenie rodzinnego posilku (czyli samotni - uwazajcie, nie powinniscie jesc budyniu X dopoki nie zalozycie rodziny, pierdoly jedne!) Dla urozmaicenia deseru (czyli przyznaja, ze deser z samego budyniu jest do bani) polecamy dodac swieze owoce, sok, orzechy lub starta czekolade. Dla ozdoby mozna dodac listek miety lub kleks z bitej smietany.'
No i nastepne:
'Warto porozmawiac tel. ..., www. ....' ciekawe czy placa tantiemy za haslo reklamowe znanemu z niedopuszczania do glosu prawicowemu dziennikarzowi...
Ogorki konserwowe - tabelka jest, owszem, wartosc odzywcza w 100 g produktu, tylko na etykietce sa nastepujace wielkosci: 900ml, masa netto 910g e, masa ogorkow bez zalewy 430 g. To kto mi powie, jesli chce dostarczyc memu nietypowemu organizmowi 106 kJ/ 25 kcal - to ile g ogorka i ile zalewy musze wypic? A jak bedzie za malo ogorka, bo sie koncza, to ile zalewy musze dodac, zeby uzupelnic niedobor kalorii? No, oczywiscie, nie ma ciezaru wlasciwego zalewy, no, moze naleje i zwaze, ale ile musze zwazyc??
No i teraz cos najblizsze sercu Polaka, Prawdziwego Polaka! Wodka!
Nie ma zadnej tabelki o kalorycznosci, nie ma ostrzezenia, ze nie powinno sie pic w ciazy, nie ma dziennego zapotrzebowania, tylko napisy po polsku i angielsku ( a po rosyjsku gdzie?) takiej niesamowitej tresci: 'Wodka najwyzszej jakosci, otrzymywana z wyselekcjonowanych gatunkow zboz, o doskonalym lagodnym smaku.' I jak tu sie nie napic po takiej zachecie, zwazywszy poprzednie produkty i ich etykiety? Akurat po angielsku tylko, bo po co Polakowi takie informacje, dodano, ze wyprodukowana z krystalicznie czystej wody na bazie receptury z 1864 r. Wlasciwie, patrzac na pozostale omowione etykiety, to nalezaloby podawac dzieciom, nie powoduje uczulen, wcale niekaloryczne, zdrowe, smaczne... czego chciec wiecej?
A wy, drodzy radiosluchacze i radiosluchaczki, macie swoje ulubione etykietki?
Czekam na przyklady!