piątek, 2 października 2020

Maupa z Wrzeszcza

 

    Wszystko przez deszcz. A może raczej przez tego wielkiego, pluszowego misia, który moknął w kontenerze.

    Skracałem drogę do domu, testując dopiero co wyciągnięty z wystawki i  naprawiony stary rower, kiedy natknąłem się na kontener, najwyraźniej wystawiony, aby opróżnić mieszkanie, ktoś to wyrzucił, uznał za niepotrzebne. I był to znamienny w skutkach, dla mojej sytuacji materialnej i moralnej, fakt. Po pierwsze miś – z pyska przypominający zwierzę z rodziny czwororęcznych, który od razu zyskał miano: Maupa. Moknął i szkoda mi się go zrobiło, potem, rzuciwszy okiem w kontener głębiej dostrzegłem mnóstwo książek – dla mnie wyrzucanie książek to coś jak świętokradztwo, co, zważywszy mój zatwardziały agnostycyzm, nie brzmi zbyt konsekwentnie, ale porównać to mogę tylko do jawnego marnotrawstwa, gubienia pieniędzy czy wyrzucania chleba tuż przed nosem głodnych. Potem spod książek wyłoniły się dwie półki, zgrabne, w sam raz, obok stał stół kuchenny, no i zobaczyłem ciśnieniowy ekspres do kawy, całkiem niezłej firmy, w oryginalnym pudełku.

    Na taki dostatek dóbr nie byłem przygotowany. Trzeba było ruszyć po pomoc. I nadeszła z najmniej oczekiwanej strony. Lekko snobistyczna przedtem, jak na nastolatkę przystało, i bez większych doświadczeń w grzebaniu w śmietnikach, po pierwsze: dała się namówić na sprowadzenie w pobliże złotodajnego kontenera, po drugie – sama zaczęła wygrzebywać białe kruki spośród roczników czasopism i wśród książek wydanych długo przed jej narodzeniem, po trzecie – niosła ze mną większe sprzęty do domu, a po czwarte – wróciła tam z koleżanką, wzbogacając się o następne fanty. W deszczu.

    Były tam m.in. unikatowe pierwsze wydania Lema, parę komiksów, tablica do pisania kredą, mnóstwo przydasiów. Umeblowaliśmy zdobyczami połowę naszego mieszkania, do dziś robimy kawę w tym ekspresie, jest pyszna, mamy trochę biżuterii z wydobytych pudełeczek, dowiedzieliśmy się z dedykacji, do kogo należały te rzeczy. Czyjeś przeszłe życie jest teraz częścią naszego.

    Dlatego zawsze oglądam zawartość śmietników. Nie z pożądania rzeczy – z ciekawości innych ludzi.



                                 Nie macie pojęcia, jak wygodnie śpi się na misiu, zamiast na poduszce