sobota, 15 listopada 2014

Pasy niebezpieczenstwa w samochodzie

Tak sie zastanawiam o zasadnosci obowiazku zapinania pasow. Jak kto nieswiadomy to i tak umrze po zadzialaniu napinaczy.
http://foteliki-pod-lupa.pl/biomechanika-zderzen/zima-kurtka-i-pasy-bezpieczenstwa-jak-nie-stracic-watroby-i-sledziony/
Czy jednak jazda motocyklem bez pasow czasami nie jest bezpieczniejsza? No, zima na pewno nie... Jak sie nie wywrocisz, to zaziebisz, i tak i tak mozna umrzec.

wtorek, 11 listopada 2014

Drogi (doslownie) urzedzie skarbowy!

w odpowiedzi na wasze pisma zn.nr ...z dn. ... w sprawie mojej prosby o rozlozenie naleznosci wynikajacej z korekty rocznego zeznania PIT za rok 2013 na raty odpowiadam:

Pogielo was! Jak myslicie, o ile w ogole, czy ktos, kto najpierw odpisal ulge na pelnoletnie a studiujace dziecko, potem te pieniadze otrzymal i wydal, nastepnie wezwany do zlozenia wyjasnien o nienalezne wg was odliczenie od podatku skorygowal i, zachecony przez weryfikujaca jego zeznanie urzedniczke, zlozyl podanie o rozlozenie dosc pokaznej sumy na raty robi to tylko tak, zeby wam zrobic na zlosc??? Jednym slowem zostalem ukarany za wychowanie zaradnego potomka, ktory na dodatek uczciwie zglosil swoj dochod w urzedzie, bo gdybym wychowal roszczeniowego, leniwego matola albo cwaniaczka lawirujacego w szarej strefie, to nadal mialbym ulge?
Uczyla kiedy mama, ze barany sie strzyze, a nie goli, bo nastepnym razem nie bedzie juz kogo strzyc? Nie???

Najwyrazniej.

Wyobrazacie sobie, ze czlowiek pracujacy, i to wyjazdowo, ktory zaledwie mial czas wpasc, i to spozniony, na wezwanie urzedu, przebywajac slownie jeden dzien pomiedzy dlugimi wyjazdami zagranicznymi, nie ma co robic, tylko zbierac dla waszej zachcianki wszystkie dane o kredytach, zobowiazaniach, kosztach utrzymania, kosztach biezacych,  w ktorych sam ledwo sie rozeznaje, aby uzasadnic mozliwosc rozlozenia na raty, a ze chwilowo gotowki nie ma - to wam i tak zaplaci?

I tak nie zaplaci, bo nie ma, bo liczac na w miare klarowny przekaz o uldze na dzieci, ze jak studiuja, to ma on prawo do odpisu, te pieniadze przeznaczyl na planowy remont, i fizycznie ich nie posiada, zaplaci najwyzej pozniej, i informowanie go o tym, a osobno pismem do jego zony,  (nastepnymi poleconymi) ze nie spelnil idiotycznego wymogu zebrania zaswiadczen, ze nie jest wielbladem, w zwiazku z czym jego prosba zostala odrzucona, wydajecie wiecej na znaczki i obsluge sprawy, niz wam wplynie z obowiazkowych ustawowych odsetek za zwloke jest czystym absurdem genialnych inaczej, pozal sie borze, menadzerow sluzby panstwowej.

Jednoczesnie pokazujac marne szanse wygrania z duza arogancka instytucja czlowieka, waszego klienta, a jednoczesnie posrednio pracodawcy, ktory wam placi z wlasnych podatkow pensje, a jest traktowany przez was jak maluczki kombinatorek powodujecie, ze ow czlowiek, spostrzegawczy skad inad,  zauwazyl, ze naliczacie koszty uzyskania przychodu tak, jakby ow czlowiek pracowal w zakladzie pracy w swoim miescie, a on, co mozna stwierdzic jednym rzutem oka patrzac na to skad splywaja PITy z jego zakladu pracy, jest, wam na zlosc, zatrudniony od 6 lat z gora w firmie, ktora ma siedzibe dobre 300 km od miejsca zamieszkania rzeczonego obywatela,. wiec nalezy sie cofnac 5 lat i skorygowac nienaleznie pobrany zawyzony podatek.

Chcialem machnac reka na te pare zlotych, konkretnie okolo kilkuset przed opodatkowaniem, ale jak wy tak - to ja tez bede scisle trzymal sie przepisow, ktore wymyslone przez madrzejszych umozliwiaja potem opaczna interpretacje tym glupszym i wydajacym wiecej na bzdurne zawiadomienia i wymogi niz to wszystko warte.

W zwiazku z tym nalezy skorygowac kwote kosztow uzyskania przychodu w ciagu ostanich 5 lat (srednio licze po 20 minut na kazde zeznanie, aby wyliczyc ile nienaleznie zabraliscie), potem sformulowac odpowiednie pismo do waszych wewnetrznych komorek, z odpowiednim powiadomieniem mnie i mojej zony osobnymi listami poleconymi, w jaki sposob i kiedy moge poswiadczyc prawidlowosc wyliczen i kwoty, nastepnie zawiadomic o mozliwosci odbioru pieniedzy, rowniez zapewne listami poleconymi.
A, ja tez oczywiscie bede zadal odsetek za zwloke na dzien wyplacenia nienaleznie pobranego podatku.

Zywie nieplonna (byc moze) nadzieje, ze te proste wyliczenia nie przekraczaja umiejetnosci wyksztalconych ekonomicznie pracownikow urzedu (dane o kwotach pobranych sam widzialem w bazie komputerowej urzedu)  i nie obarczy mnie szanowny urzad (kolejnymi dwoma listami poleconymi) obowiazkiem samodzielnego wyliczenia tak skomplikowanych dzialan. Moglbym omylkowo zastosowac rachunek calkowy i przeksztalcenia Fouriera i zagubic sie w nieznosnej meta-matematyce, a scislej arytmetyce, ktora jest nauka o ideale, a wiec o czyms nieistniejacym. Jesli jednak przyjdzie wam taki genialny pomysl do glowy, spodziewajcie sie podobnego w charakterze pisma, przeslanego do wyzszej instancji Jasnie Oswieconego Urzedu z prosba o wyjasnienie, czego urzad nie zrozumial: ze pobiera nienaleznie wyzszy podatek, konkretnie o ile wyzszy (kwoty sa w ustawie) czy jeszcze czegos?

I co, oplacalo sie wymagac zaswiadczenia o niebyciu wielbladem?

Rozumiem, ze zadaniem Urzedu nie jest wnikliwe rozpatrywanie absurdalnych prosb obywateli, a jedynie dotarczanie jak najwiekszej kwoty do wydawanego bezmyslnie budzetu panstwa i jest on rozliczany nie z opinii, jaka ma wsrod obywateli, ale od kasiory, jaka wymusza, ignorujac wszelkie mozliwosci pojscia na reke podatnikowi i nie rozglaszajac niekorzystnych finansowo dla budzetu panstwa przepisow i ulg.
Kazdy sposob jest dobry, aby nie wyplacic naleznych podatnikowi jego wlasnych pieniedzy.



BEZ powazania
NN

piątek, 7 listopada 2014

Swiatem rzadza odzwierni


motto: 'Idea jest jak latarnia morska - trzeba do niej dazyc, ale tylko idiota rozbije o nia statek'

Przepisy.
Co to niby jest?
Otoz to niby cos takiego, co wymyslaja madrzejsi, zeby ci troche mniej madrzejsi nie przeszkadzali, nie wpadali w klopoty, nie uszkadzali siebie i innych rzeczy, zeby ci, co nie wiedza, ze nie nalezy krasc, zabijac, meczyc zwierzat itd. tego nie robili. Wymyslaja to madrzejsi z populacji, ogolnie wszyscy uzgadniaja, ze to nie jest glupie, a potem ci mniej madrzy uzywaja nie do konca przewidujacych wszystkich okolicznosci przepisow, zeby utrudnic zycie tym madrzejszym, ktorym by do glowy nie przyszlo, zeby krasc, zabijac, meczyc zwierzeta itd.

Nie mowiac o tym, ze mnostwo jest przepisow absurdalnych, glupich, niesprawdzajacych sie w zyciu, nie majacych zastosowania do obecnych warunkow, i sto tysiecy jeszcze innych, historycznych, ktorych ktos zapomnial uniewaznic, np. prawo do przepedzania stada owiec przez miasto przez jakichstam obywateli z tysiac szescet ktoregos tam roku, ktory to przepis wygrzebali i wykorzystali studenci pewnej renomowanej uczelni angielskiej i nic im nie mozna bylo zrobic, bo mieli do tego prawo.


Wezmy dla naprzykladu taka policje, najlepiej drogowa, zeby byla klarowna i zrozumiala sytuacja. Prawo o ruchu drogowym nakazuje i zabrania mnostwa rzeczy. Sa jednak sytuacje, gdzie przepis o np. dostosowaniu predkosci do warunkow jazdy moznaby wykorzystac do podwyzszenia predkosci dopuszczalnej np. w terenie zabudowanym. Jest 3 nad ranem, zywego ducha, na drodze ani na chodniku, jasno, bo lampy swieca, dlugi odcinek prostej w terenie zabudowanym z ograniczeniem do 40, bo za dnia tam sie korki tworza, czlowiek sobie jedzie 70 na godzine, a tu wyskakuje patrol z krzakow i czlowiekowi przywala mandat. No, obiektywnie niby maja racje, moze nawet by odpuscili, ale sa rozliczani (ciekawe co za geniusz taki wskaznik wymyslil) ze skutecznosci poprzez liczbe wypisywanych mandatow i nie da sie wytlumaczyc, ze noc, ze zywego ducha, ze zadnego niebezpieczenstwa, no bo przeciez sa przepisy i one mowia wyraznie - bez wyjatkow. I stoja chlopcy-radarowcy i sami przyznaja, ze to nie ich wina, ze szef im kaze stac tu i tam w tych i tych godzinach, a sa to miejsca wcale nie te, w ktorych notuje sie najwiecej wypadkow i w ktorych sama obecnosc radiowozu zwiekszylaby bezpieczenstwo, tylko tam, skad ich nie widac, zeby mogli zaskoczyc i zarobic dla skarbu panstwa.
Podobnie ze nieracjonalne uwazam stanie 120 sekund przed czerwonym swiatlem na pusciutkim i znakomicie oswietlonym skrzyzowaniu ze swietna widocznoscia w srodku nocy, konkretnie o 4.30 nad ranem, przy dobrej przejrzystosci powietrza. Niby mozna te sygnalizatory wylaczac na noc, ale ktos nie dopatrzyl, nie przewidzial, nie dopilnowal i sa, i dzialaja.

Tak samo uwazam, ze obowiazek bezwzglednego zapinania pasow to troche przesada, czlowiek, ktory moze legalnie skoczyc sobie ze spadochronem lub na bungee nie moze wybrac, czy chce zapinac pasy i przy pozarze samochodu sie spokojnie spalic, czy nie. Nie wiadomo, czy zapiecie pasow naprawde uratuje mu zycie, moze wtedy jak z impetem wyleci przez przednia szybe i w nic nie uderzy przezyje, a jakby zostal toby go tir z przeciwka zmiazdzyl? Dlatego najchetniej prowadze motocykl, tam moge jezdzic bez pasow zupelnie legalnie.



A inne przepisy? Zalozmy, ze mamy kogos na wozku inwalidzkim na dworcu z przejsciami podziemnymi miedzy peronami i obok jest przejscie na tym samym poziomie z napisem: 'Przejscie sluzbowe, przechodzenie zabronione'. Jesli przewieziemy naszego niepelnosprawnego przez to przejscie straznik ochrony kolei ma pelne prawo ukarac nas mandatem, co zapewne tez zrobi, jak tylko zobaczy, bo to przeciez jego obowiazek, przeciez wyraznie napisane, ze przejscie zabronione.

Juz nie wpomne o dziurawych jak sito rygorach bezpieczenstwa na lotniskach, tysiacach przeszukiwanych pasazerow, skonfiskowanych szczypczykach do paznokci albo zapomnianym scyzoryku i bramkach, przez ktore prowokujacy co pewien czas dziennikarze przenosza co chca, a porwac samolot moze kazdy, kto albo ma wykalaczke i przylozy ja do oka stewardessie, albo posluzy sie zbita butelka albo metalowym nozem z biznes klasy. Ile to godzin zmarnowanych na stanie w kolejkach, ile dobr skonfiskowanych, ile wody wylanej, bo nie wolno, ile wyjasnien, pamiatek potraconych.

Zreszta nie ma co wymyslac przykladow, kazdy na pewno spotkal sie z tysiacami przepisow utrudniajacych zycie.

O ironie zakrawa, ze w miare normalni ludzie, uznajacy slusznosc pomyslu stosowania przepisow jako takich, sa wykorzystywani i nekani przez glupcow, ktorzy sa obryci w pewnych szczegolnych przypadkach, wiadomo, nieznajomosc prawa szkodzi, albo wykorzystuja sytuacje (celnicy bioracy lapowki, pogranicznicy przepuszczajacy bez kolejki za pewna kwote, ochroniarze w sklepach, ktorzy w kazdym widza potencjalnego zlodzieja i przeszukuja torby i plecaki).

Co mozna zrobic z idea? Jak jeszcze wypaczyc, zeby przynosila korzysci materialne maluczkim, a nie ogolne dobro calosci spoleczenstwa?
Oj, mozna. Czasami czlowiekowi nie starcza wyobrazni, co moze przyniesc zycie.

 
I tak jest od dziecka, nawet jak ktos wymysli, ze mozna nauczyc mlodego i mloda, jak odroznic dobro od zla, zaraz sie pojawia gromogrzmiacy 'moralisci', ze to wbrew tradycji (chrzescijanskiej), ze tak nie wolno, ze oni sie tego nie uczyli i prosze na kogo wyrosli! No wlasnie, na bezrefleksyjnych, niepelnosprytnych, udajacych ewolucje krzykaczy.
Nawet ochrona kobiet przed przemoca domowa jest wbrew naturze i staja przeciw niej nie tylko ciecie i lejacy zony brutale, ale tzw. przedstawiciele (pozal sie boziu) nauki.
Niektorym, jak dojda do pewnego wieku nalezaloby pieknie podziekowac za wklad i obowiazkowo przestac sluchac, nagrywac, cytowac. Ale dziennikarskie prawa rynku nie pozwola.
Kiedys Spartanie mieli fajny przepis na zdrowe spoleczenstwo - stracali starcow ze skaly. Pomarzyc mozna, gdyby tak swiatli ludzie (tylko skad ich brac i jak weryfikowac?) zbierali sie w kupie, oceniali dorobek i stwierdzali w jakis sposob, ze dany osobnik robi wiecej zlego niz dobrego - i wykluczaliby go z prawa do publikowania jego pogladow, skazywali na ostracyzm, juz kiedys byla taka instytucja - uznawalo sie kogos za kalajacego honor i wykluczalo, jednak nie wiem czy wiecej z tego nie bylo zlego przez hipokryzje i dwulicowosc niz korzysci spolecznych.
Tak sobie tylko mysle, byc moze moje poglady tez sa bardziej szkodliwe niz pozyteczne i bylbym wykluczonym? Przynajmniej wiedzialbym, ze cos jest z nimi nie tak. A wiekszosc bladzacych nie wie, albo nie dopuszcza do siebie takiej mysli i szkodza jak pijane zajace.

poniedziałek, 6 października 2014

"Ochroniarze" srodowiska

   Zajmiemy sie dzis dosyc popularnym obecnie tematem, jakim jest ochrona srodowiska. A wlasciwie ideologia ochrony srodowiska, bo czasami z ochrona nie ma to nic wspolnego.




Zdarzaja sie przypadki, ze jakas grupa obroncow srodowiska blokuje inwestycje, przykuwajac sie do maszyn budowlanych, czy wiekszych drzew, organizujac marsze protestacyjne, nagonki, listy protestacyjne itp. Najczesciej wszystkie te doniosle wydarzenia przestaja miec miejsce, gdy odpowiednia kwota zasili konto konkretnej organizacji, 'chroniacej' srodowisko wlasnych finansow. Inwestor obieca, ze zasadzi kilkaset drzew, sfinansuje kampanie uswiadamiajaca zlo wypalania lasow amazonskiej dzungli, zmieni plan autostrady, dodajac przejscia dla zwierzyny lesnej, ale przede wszystkim podzieli sie kasa. Na uwage zasluguje fakt, ze blokowanie budowy szosy przechodzacej przez siedlisko zuczka gnojarka, łąkę, na ktorej rosna chronione cisy, czy spokoj gniezdzacych sie w okolicy ptakow sa wazniejsze niz pare isntnien ludzkich ginacych badz rannych pod kolami tranzytowych tirow i dobro ich rodzin, jesli byli jedynymi zywicielami tychze.



   Tu nasuwa sie szerszy temat liczenia kosztow spowodowanych wypadkami drogowymi, jednak wspomne tylko, ze nalezaloby liczyc je inaczej - w odszkodowanie z ubezpieczenia wliczajac koszty rekonwalescencji, to, ze oprocz uszkodzenia pojazdu czlowiek po wypadku  nie bedzie przysparzal wartosci dodanej w produkcie krajowym brutto, a stanie sie w zamian beneficjentem kulawego systemu ubezpieczen spolecznych - zamiast wrzucac do worka zabierze z niego.

Daleki jestem od calkowitego zaniedbywania problemu ochrony srodowiska naturalnego, ale niech to bedzie niepozbawione zdrowego rozsadku i wnioskow z badan calosciowych, nie tylko patrzenie z punktu widzenia przyrodnika. Mialem okazje ogladac Holandie, gdzie potezne waly, zapory, infrastruktura przeciwpowodziowa, szklarnie, drogi, mosty i kanaly dominuja calkowicie w krajobrazie, a jednak kazdym nieuregulowanym i nieoczyszczonym miejscem wdziera sie przyroda. Kicaja zajace, rosna chwasty, poteznieja dziczki drzew, na ktorych gniazda wija ptaki, bo jak sie otworzy rano okno to zbudza swiergoleniem. Od wiekow przyroda zyje tam gdzie moze, a gdzie nie moze - przenosi sie do innych miejsc, gdzie juz moze.









 W Rosji nikt nie myslal o przejsciach dla zwierzyny pod czy nad Bajkalsko-Amurska Magistrala kolejowa, zwierzaki jednak jakos sobie radza, byc moze jest mniejsza wymiana puli genow w okolicy kolei, byc moze pare osobnikow ginie pod przejezdzajacymi pociagami, ale oni maja tyle przestrzeni niezagospodarowanej cywilizacyjnie, ze jest to naprawde marginalny problem, wobec wielu innych, chociazby nad kontrola (jakakolwiek) najwiekszego obszarowo panstwa w swiecie.

Jeszcze dorzuce przyklad mylnie rozumianej ochrony srodowiska - ze wzgledow ekologicznych wlasnie zabroniono stosowac do lutowania stopy cyny zawierajace olow - co doprowadza nie tylko do korozji elementow na plytkach drukowanych sprzetu komputerowego, ale takze do innych, posrednich uszkodzen wielu urzadzen, zwlaszcza pojazdow, wynikajacych z awarii elektroniki sterujacej badz zabezpieczajacej drozsze i ekologicznie wazne  podzespoly. Drobny brak styku spowodowany korozja powoduje nieodwracalne szkody, po ktorych trzeba wymieniac duze, drogie i uciazliwe dla srodowiska w produkcji mechanizmy.

W srodkach masowego przykazu w reklamach serwuje sie informacje, jakie to zbawienne dla srodowiska sa nowe silniki w samochodach, jak to wydzielaja mniej metanu czy innych trujacych gazow, mniej nawet od zyjacej krowy, jak to mniej spalaja paliwa, w zwiazku z tym wydziela sie mniej zabojczego, wg 'ochroniarzy' srodowiska, dwutlenku wegla.
A tylko spytam: co jest mniej szkodliwe dla srodowiska - jezdzic 15-letnim samochodem, zadbanym (bo zdarzaja sie przeciez modele jeszcze starsze, potrafiace przeniesc bezpiecznie i pewnie wlasciciela z punktu A do punktu B, przechodzac przy tym bez problemu badania techniczne), ktory byc moze spala wiecej paliwa, byc moze wydziela wiecej CO2, zwiazkow azotu, czy czego tam jeszcze, czy od poczatku wyprodukowac calkiem nowy, nowoczesny, majacy minimalne spalanie model, a stary zutylizowac, zuzywajac jeszcze wiecej energii, niz utrzymujac go na chodzie. Nie zapominajmy o utylizacji plynow, nierozkladalnych plastikow, pianek. Ile trzeba energii, wydobycia surowcow, zuzytej wody aby ten nowy samochod powstal? Czy aby na pewno bilans dla srodowiska bedzie korzystniejszy, niz gdyby tylko jezdzic tym zadbanym gruchotem jeszcze z piec, dziesiec lat wiecej? Ile on moze wydzielic trujacych substancji wiecej w porownaniu z nowoczesnym, przez okres, powiedzmy, dwudziestu lat (to dzis coraz rzadszy czas zycia urzadzenia)?


Mozemy jeszcze zauwazyc, ze okresy wymian oleju w silniku to sa wartosci REKOMENDOWANE przez kogo? - producentow olejow silnikowych, w ktorych interesie jest to, aby robic to jak najczesciej. Nizej podpisany mial okazje uczestniczyc w wykladach o silnikach, co prawda okretowych, z nastawionym sceptycznie do zalecen producentow olejow wykladowca - jednej z uczelni morskich. Stwierdzil on, ze nie wymienia oleju wcale, jedynie czasami filtry, i, jak dotad, nie stwierdzil zadnych skutkow ubocznych tego procederu, wczesniej niz zawiodl uklad smarny silnika albo samochod rozbijal, albo sprzedawal, a czasem sledzil jego dalsze losy, nie spotkal sie nigdy z przypadkiem zatarcia silnika, ktory, jak wiadomo, z wiekiem dociera sie i na takowe jest coraz bardziej odporny. Jako ze ryzyko, w imie nauki oczywiscie, jest dla mnie wyzwaniem, wiec podobnie jak on w calej mojej karierze posiadacza kilkunastu juz pojazdow czynilem tak samo - nie wymienialem oleju wcale - i potwierdzam, wczesniej walnal uklad chlodzenia (parokrotnie), elektryka, akumulator, badz auto uleglo wypadkowi niz stalo sie cokolwiek z ukladem smarowania silnika.

I jeszcze jeden pomysl, genialny w swej prostocie, aczkolwiek zapewne nierealny z roznych wzgledow, skleroza nie pozwala mi sobie przypomniec kto byl autorem, jakis polityk-wizjoner, bodajze ze Skandynawii:
Aby wplynac powaznie na ograniczenie ilosci spalin i na racjonalniejsze wykorzystanie pojazdow wystarczy wprowadzic oplaty parkingowe na miejscach postojowych przy zakladach pracy dla pracownikow i klientow, podobnej wysokosci jak w centrach miast. Wtedy zacznie sie umawianie z sasiadami, zeby dojechac w kilku jednym samochodem, odzyje transport publiczny, polepszy sie taksowkarzom,  zmniejsza sie korki w godzinach szczytu, rowery zaczna byc w uzyciu bez wzgledu na pogode.



Duze firmy czy raczej miedzynarodowe konsorcja swiadomie postarzaja produkty, projektujac i produkujac je tak, zeby sie zepsuly tuz po minieciu okresu gwarancji (zainteresowanych odsylam do filmow dokumentalnych, chocby Spisek zarowkowy (https://www.youtube.com/watch?v=n3dUSLo-F1Y&list=PLEC18F65B37BD9ED3, jest pare takich filmow). Jednoczesnie chwala sie wprowadzenie norm ochrony srodowiska, ze ich produkcja zatruwa swiat w minimalnym stopniu, choc jak spojrzec szerzej to wielkosc ich produkcji wcale nie jest uzasadniona racjonalnie, tylko rozdmuchana sztucznie stworzonymi 'potrzebami rynku'. Tu oczywiscie trzeba spojrzec jeszcze szerzej - jak nie bedzie produkcji - nie bedzie pracy, bedzie kryzys, bieda, glod i choroby. Owszem, jesli pozwoli sie zwyciezyc leniwej naturze ludzkiej, ktora niechetna jest wszelkim zmianom, wydatkowaniu energii na przekwalifikowanie sie, potrzebie ciaglej nauki, aby sprostac zmieniajacym sie dynamicznie potrzebom rynku pracy i innym wyzwaniom wspolczesnego zycia.


Wracajac do zarowek, czy obecnie innych nowoczesnych  zrodel swiatla. Czy ktos z 'ochroniarzy' srodowiska patrzy na to, ze wprowadzajac energooszczedne swietlowki, po ich wymuszenie (patrz filmik) krotkim okresie eksploatacji trzeba je jakos zutylizowac? Najpierw tez trzeba je wyprodukowac, zuzywajac elektronike czyli cyne, miedz, polprzewodniki, aluminium, pary rteci, energie dziesieciokrotnie wieksza niz przy produkcji tanich (dawniej cena w sklepie zarowki stuwatowej nie przekraczala zlotowki) zarowek. Czy aby energia zaoszczedzona w wyniku swiecenia z wieksza wydajnoscia rownowazy koszt wytworzenia i zutylizowania wyeksploatowanej? Ale nie, nie mozna, banda biurokratow z Brukseli narzucila - nie wolno uzywac zarowek, mozna tylko swietlowki 'energooszczedne', ale czy aby na pewno energooszczedne? Dodam, ze proznia i szklo po zbiciu tradycyjnej zarowki i odrobine niereagujacego zbytnio zarnika z wolframu to uszczerbek na srodowisku zaden.

W ogole zagadnienie efektu cieplarnianego w skali globalnej nie jest do konca naukowo potwierdzone, w tym sensie, ze byc moze czlowiek produkujac duze ilosci CO2 wcale nie zmienia klimatu wiecej niz sama przyroda samoistnie go zmienia na przestrzeni wiekow w zjawiskach makro czy chocby poprzez wybuchy wulkanow.

Ja jestem tylko zwyklym lejkiem, ale jak sie troche pomysli to mozna troche wyhamowac z zachlystywania sie nowoczesnoscia, wydajnoscia, efetywnoscia, rachunkiem ekonomicznym, dochodami.
Moja babcia dorastala uzywajac lamp naftowych, a jak umierala istnial juz w najlepsze internet szerokopasmowy - a patrzac na jej tryb zycia wcale nie miala mniej czasu od nas, poslugujacych sie pralkami automatycznymi, zmywarkami, samochodami. A robila duzo rzeczy recznie (pranie, zmywanie, gotowanie wlaczajac lepienie pierogow i robienie domowego makaronu) i wieksza czesc zycia jezdzila furmanka, a nie samochodem.

Jest tylko jeden problem - trzeba na te zmywarki i samochody zarobic, ale czy na pewno trzeba, a przynajmniej czy na pewno az tyle? Nowy samochod potrafi kosztowac dziesiec razy wiecej od uzywanego, a czy jest dziesiec razy szybszy, 10 razy bardziej niezawodny, mniej paliwozerny, 10 razy mniej komfortowy,  cichszy? Nie! Czy dzis naprawiamy uszkodzona zmywarke (klapka dozujaca proszek sie nie otwiera - koszt nowej cewki - paredziesiat zlotych, a wystarczy w nowej zainstalowac szergowo rezystor wart pare groszy, aby sie cewka nie przepalila) czy kupujemy nowa na raty, bo serwis wycenil naprawe na jedna trzecia wartosci nowej?

Wystarczy miec oczy i umysl szeroko otwarte, a byc moze swiat bedzie mial wiecej z tego korzysci niz z glosnych krzykaczy, 'ochroniarzy' srodowiska.

W ogole spojrzenie 'makro' jest fajne, mimo ze gubi sie sporo szczegolow, tylko kto obecnie ma tyle rzetelnej informacji i swiadomosci, zeby to czynic i uzywac wnioskow nasuwajacych sie po takim spojrzeniu?

sobota, 27 września 2014

RPA, Richards Bay, relacja

Jako ze skadinad wiem, ze obserwatorem mojego skromnego bloga jest blondynka z RPA, trza oddac hold krajance i grzechem ciezkim byloby nie podzielic sie relacja z podrozy.
RPA to najbogatszy kraj Afryki, gospodarz niedawnych mistrzostw swiata czy olimpiady :)  (nie wiem, nie znam sie, nie kibicuje).
Na wszystkich banknotach figuruje najwieksza osobowosc tego kraju, Mandela, na rewersach najpopularniejsze egzotyczne zwierzeta Afryki:






Podroz jak podroz - samolot, przesiadki, te sprawy, potem busikiem z Durbanu do Richards Bay z nowa zmiana zalogi hinduska na blizniaczy statek dwie godzinki samochodem, w drodze postoj przy Imigration.










Na parkingu bylismy jedynymi bialymi i miedzianymi (Hindusi)












Drogi maja w miare dobre, ziemie bardzo czerwona pod spodem, lasy, busz, pola


Widoki niezle, bo za oknem samochodu lany trzciny cukrowej, afrykanskie okragle domki z pokryciem z trzciny jak z 'Pierwszej Czytanki', rzeki, gorki, ciezarowki, motocykle, dostawczaki z ludzmi na pace (w Europie nie do pomyslenia).








 Praca jak praca, a potem radocha - czekanie na samolot powrotny dwa dni, bo cena przebukowania przekraczala cene biletu pierwotnego.
Ruszylismy z kolega zwiedzac okolice per pedes.
Plaza z troche innym piaskiem, takim bardziej zoltym, udalo mi sie znalezc na plazy wegiel kamienny (taki wegielek z zaokraglonymi przez fale brzegami, pewnie wylecial z ladowni jakiegos masowca) i lekko uszkodzona muszle, dosc duza,  na horyzoncie w tle wrak osiadlego na mieliznie kadluba, dalo sie nawet przeczytac nazwe statku: Smart, no to chyba az taki cwany to on nie byl, skoro ugrzazl.




  To ten wrak 'Smarta'



Napisy w kilku jezykach, ze zabrania sie plywac, choc surfingowcy w piankach plywali, chcialem po raz pierwszy zanurzyc swe grzeszne cialo w Oceanie Indyjskim, ale za zimna woda byla i wycofalem sie rakiem. Dziwne uczucie - w srodku zimy (tutejszej) nadal jest dwadziescia pare stopni, choc dzien w porownaniu z naszym (u nas lato) w tym samym czasie krociutki - o 16.00 juz bylo ciemno. Slonce na niebie idzie w druga strone, przez kierunek polnocny o 12 w poludnie, woda ma wir w druga strone, jak oproznia sie wanne)
Hotel niezly, z glownie czarna zaloga, mieli ich chyba za duzo, bo sporo bylo kelnerow jak na znikomy ruch w tym okresie.

 W hotelowym baseniku zobaczylem cos dla mnie nowego - urzadzenie przyklejone podcisnieniem do scianek basenu i wciagajace porastajace powierchnie scianek glony, foto w zalaczeniu, lazilo sobie losowo po calym basenie, jak zwierzak jaki.

Po spenetrowaniu okolicznej roslinnosci trafilismy do centrum handlowego, gdzie nabylem droga kupna tanie breloczki w ksztalcie Afryki w kolorach narodowych RPA i pamiatke w moim stylu: prostownik do ladowania akumulatorow z lombardu, od mowiacych afrikanerskim Udalo mi sie utargowac rownowartosc 20 PLN, wiec niemozebnie zadowolony bylem, u nas na Alledrogo byly drozsze plus przesylka. Sepilem sie jeszcze na poreczne mierniki (elektryczne) kieszonkowe, ale stwierdzilem, ze sam  prostownik to juz bedzie fajna pamiatka. Stary mi sie spalil (uzwojenie pierwotne poszlo z dymem) Po drodze widzielismy handlujacych figurkami tubylcow - niektore rzezby bardzo ladne, ale wszystko duze - slonie, zyrafy, Pumba, nakreslone ladna kreska rzezby w drewnie chyba. Nawet nie spytalismy o cene.
Po drodze trafilismy na osobnikow z grona ludnosci tubylczej w postaci dwoch przedstawicieli dziatwy  szkolnej, plci meskiej, mam nadzieje, ze nie wytocza mi sprawy za opublikowanie ich wizerunkow bez zgody ich prawnych opiekunow:

 RPA ma, obok Indii, najwieksza liczbe jezykow urzedowych - 11 (!), napisy byly najczesciej po angielsku, afrykanersku i w jakims miejscowym, nierozpoznanym. Ciekawe, ilu jezykow ucza sie w podstawowce ci nieszczesnicy.
Mignely nam malpy, najpierw bardzo zaczely sie trzasc krzaki, a potem je zobaczylismy: kapucynki chyba i to mlode, bo biegaly w kolko i bawily sie w chowanego, niestety tak daleko, ze na zdjeciu ich nie widac.
Nawiazujac do fauny - jadac autostrada Richards Bay - Durban (po lewej stronie w tym wlasnie kierunku) mozna zobaczyc ferme krokodyli, widac ja z drogi, choc mozna ja zwiedzac z przewodnikiem:
wygrzewaja sie dranie na sloncu, na betonie


Pryroda bardzo egzotyczna, ladnych pare zdjec zrobilismy. Nie mam pojecia co to za rosliny, ale na pewno nie spotkam ich w naszym lesie. (jak ktos wie, niech zapoda nazwy)







parking przy plazy







 troche widac te druty kolczaste




widok z okna hotelu, ptaszory dra dzioby bardzo egzotycznie

Zabudowa glownie willowa, takie przedmiescia. Wiekszosc willi ogrodzona i otoczona drutem kolczastym, jak spytalismy naszego kierowce, czy jest bezpiecznie, mowil, ze w sumie tak, chyba ze ma sie nieszczescie trafic na zlodziei, po to wlasnie jest drut kolczasty i druty pod napieciem.
Ciekawostka, jako ze mam kontakt z Golfami starszej generacji - bardzo popularne sa do niedawna produkowane Golfy 2, przyklad ponizej:
z calkiem juz wspolczesna deska rozdzielcza od nowszego rocznika polo, kierownica oczywiscie z prawej, jako ze ruch lewostronny.

Trafilem tam rowniez na rzecz ciekawa i godna polecenia - kto zgadnie co to za gatunek drzewa? :

Nikt nie zgadnie, bo to jest betonowy maszt telefonii komorkowej z maskujaca korona drzewopodobna, pierwszorzedny pomysl.
Napiecie w sieci - 220V 50 Hz, jak w Europie, chociaz trzeba miec adapter, bo gniazdka maja rozstaw bolcow niepasujacy do niczego - ani do hamerykanckich, ani do europejskich. W hotelach zwykle jedno eurpejskie gnazdko typu niemieckiego SHUKO jest przy biurku i w lazience.

Ceny rzeczy w sklepach ogolnie bardzo umiarkowane, zblizone do tych w Polsce, choc ceny rozmow przez komorke do Polski w porownaniu z Europa horrendalne - 8 PLN za minute, sms - 2 PLN, plus VAT (stan na rok 2014). (Choc skandinad wiem, ze na Ukraine jest 6 PLN)