wtorek, 24 czerwca 2014

Tolerancja to zuo!


Czytajac niedawno  wspomnienia pewnej podrozniczki uderzyla mnie trafna uwaga - nie powinnismy walczyc o tolerancje, w jakiejkolwiek postaci. Tolerancja jest slowem nacechowanym, choc moze tego na pierwszy rzut oka nie widac, negatywnie. Tolerujemy cos, czego nie akceptujemy, ale musimy sie z istnieniem tej rzeczy pogodzic, bo tak juz jest i, kosztem wlasnej wygody, komfortu, dobrego samopoczucia, tlumaczymy sobie racjonalnie koniecznosc znoszenia przykrego nam zjawiska. Byc moze to zjawisko jest przykre tylko nam, byc moze nie. Odmawiamy tym samym prawa do bezkarnego istnienia tego czegos, bo to nam przeszkadza, ale ostatecznie mozemy, w imie wyzszych wartosci, dopuscic do wiadomosci fakt bytu tegoz zjawiska, choc tak naprawde nie mamy wplywu na to, czy to istnienie bedzie czy tez nie.
Ja osobiscie widze rowniez w slowie 'tolerowac' wewnetrzna niezgode na status quo, nieuzewnetrzniana jednak i, w imie wyzszych wartosci, zaniechanie dzialania, aby stan rzeczy zmienic.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Tolerancja
Nie powinnismy walczyc o taka tolerancje, powinnismy walczyc o akceptacje czegos, cokolwiek by to bylo. Glownie akceptacje u siebie.


Trza by teraz zamienic wszystkie hasla na sztandarach z walki o tolerancje na walke o akceptacje.
Choc z drugiej strony - czy mamy akceptowac czyjas glupote, brak kultury, nazistow, krzywde ludzka?  A wyglada na to, ze tak robimy, tolerujemy istnienie roznych negatywnych zjawisk, bo uwazamy, ze ta tolerancja jest niezbedna, gdyz nie spowodujemy zlikwidowania zjawiska tego lub owego. Czyli skrajny pesymizm - nastepna negatywna cecha ukryta pod haslem obojetnej niby uczuciowo tolerancji.
Chyba, w dobie wszechobecnej poprawnosci politycznej, ktora jakos nierozerwalnie laczy sie z pojeciem tolerancji, powinnismy jasniej precyzowac granice tego, co akceptujemy, od tego co wg nas nie jest w zaden sposob do przyjecia. Jest to troche niebezpieczne, gdyz po tym, czego nie akceptujemy, mozna szybko ocenic jacy zasciankowi, malomiasteczkowi i szowinistyczni jestesmy my sami, a kto lubi byc wystawianym na ewentualne posmiewisko, niekoniecznie madrzejszych, przedstawicieli tluszczy? Moze to byc nie do wytrzymania, zwlaszcza w srodowiskach malych, zamknietych lub niemozliwych do zmiany. Ale z drugiej strony, jak nikt nie powie, co jest madre wg niego i dobre, to skad ludzie myslacy inaczej maja wziac material do refleksji nad tym, co oni uwazaja za sluszne, wlasciwe?
Tu znowu zachodzi zjawisko uprzedzenia, zakladania z gory czegos, ze sie nie uda, ze nie zadziala i wyjdzie glupio.
Nie na darmo mysl ta przednia, o akceptacji, wyszla z glowy podrozniczki. To wlasnie w egzotycznych krajach trzeba sie dostosowac do otaczajacych zwyczajow, trzeba wiedziec jak postepowac, zeby nie obrazic czyichs uczuc czyms, co w naszej kulturze jest naturalne, niestwarzajace problemow, czasem wrecz pozadane. I tu dochodzimy do nastepnego wniosku - trzeba wiedziec. Jak sie nie wie - to sie nie rozumie i nie akceptuje, bo istnieje naturalny wewnetrzny sprzeciw do akceptowania rzeczy niezrozumialych. No, chyba ze wchodzimy z strefe religii.
Pamietam fajna uwage na temat tolerancji - nasza, zachodnia, tolerancja konczy sie, gdy musimy stanac w kolejce za niebotycznie smierdzacym bezdomnym.

I teraz coz zrobic? Co akceptowac i jak dawac wyraz temu, czego nie chcemy akceptowac? Mysle, ze na tym wlasnie polega sztuka zycia rozumnego, aby byc na tyle wyrazistym, by ludzie wiedzieli, czego sie mozna po tobie spodziewac, a jak nie wiedza, nalezy umiec to sprzedac w taki sposob, zeby widac bylo na pierwszy rzut oka, ze nasz wybor jest podyktowany przemysleniem problemu i jest madrzejszy od bezrefleksejnego stereotypu, ktoremu holduje wiekszosc.

2 komentarze:

  1. Na własny użytek mam takie stopniowanie: poprawność polityczna, tolerancja, otwartość. A w ogóle, to odnoszę te terminy do ludzi, a nie ich działań.
    A akceptacja? Wymaga zaangażowania, wykonania pracy. Tolerancja zaś to taki trochę "tumiwisizm".
    Czyli jak zwykle wszystko sprowadza się do definicji.

    A tak a propos bezdomnego w kolejce:
    http://www.pinterest.com/pin/11681280258689656/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kumpel w dawnych czasach, jak jechal pociagiem, kupowal radziecka 'Prawde' i ostantacyjnie czytal w pustym przedziale. Nikt sie nie dosiadal. Robil tak do czasu, az trafil na grupe oficerow radzieckich, ktorzy mu cala droge zyc nie dawali, Trzezwy nie wysiadl.

      Usuń