wtorek, 20 września 2011

Sachalin

Dane mi było pojechać służbowo na Sachalin, a tak się szczęśliwie/nieszczęśliwie złożyło, że poleciałem tam dokładnie dzień po tym wielkim trzęsieniu ziemi w Japonii (dla tych, co z geografii mieli tylko trójkę wyjaśniam, że Sachalin to wyspa nie dalej jak 50 km od ostatniej wyspy Japonii - Hokkaido).


Jak miałem wyjeżdżać, to znajomi pytali mnie, czy nie obawiam się lecieć, ale jak wiadomo z tego, czego się obawiamy - 98% się nie zdarza... Poleciałem, nie wierzcie wikipedii, droga 24 h promem, zależnie od pogody, to nie jedyny sposób na dostanie się na tę egzotyczną ale i swojską, przez to, że należy do Rosji, wyspę. Normalnie są loty dużym międzykontynentalnym samolotem prosto z Moskwy, czas lotu 8,5 - 9 godzin. Jedyne co - to trzeba się naczekać w Moskwie i zmienić terminal z międzynarodowego na krajowy. No i jak się leci, to czas zatrzymuje się przy locie w jedną stronę, a biegnie podwójnie szybko w drugą (albo odwrotnie)
Kraj jest o tyle ciekawy, że do 2 wojny światowej wyspa była w połowie administrowana przez Japonię, a w połowie przez Rosję, po czym cała przeszła pod administrację Rosji, nie wiem, czy dobrze na tym wyszła.



To jedyne miejsce w Rosji, gdzie rozstaw szyn kolei jest taki jak w Japonii, a samochodów z kierownicą z prawej strony jest więcej niż tych normalnych, choć obowiązuje ruch prawostronny. Mają nawet swój patent - zestaw lusterek zewnętrznych w układzie peryskopowym, pozwalający na zobaczenie, czy droga jest pusta przy wyprzedzaniu, siedząc z prawej strony pojazdu. Większość prywatnych pojazdów, łącznie z taksówkami, to indywidualny import z Japonii, zresztą stan techniczny jest nie do pozazdroszczenia, w najlepszym wypadku to popękana przednia szyba, w gorszym zupełnie dobite zawieszenie.
Benzyna tam w przeliczeniu jest tańsza niż nasz gaz LPG. Port lotniczy lekko prowincjonalny, ale jak widać normalny boening może tam lądować, i całe szczęście, bo prom jest z lat 50tych ubiegłego stulecia i płynie około 24 godzin.
Byliśmy tam na wiosnę, w marcu, z początku było co najmniej 8 stopni mrozu w słoneczny dzień, w nocy kilkanaście poniżej zera, wszystko zamarzało błyskawicznie, ale już po około 2 tygodniach zaczęły się temperatury dodatnie na słońcu, i przyroda oszalała - dosłownie pąki roślin rosły w oczach.


Kolega natychmiast poślizgnął się na oblodzonych schodach i nadwerężył nogę, którą miał po niedawnej operacji kolana, zabawne jest, że sprowadzony w zastępstwie Duńczyk w dniu przyjazdu również się poślizgnął, na wyglądającej na mokrą kałuży i... złamał sobie rękę, po czym wyjechał :)
Cała żywność na Sachalinie jest sprowadzana z kontynentu, albo samolotem, albo promem, w związku z czym ceny jej są wyższe niż (sic!) w Norwegii, co przy średniej zarobków niewiele wyższej niż w całej Rosji powoduje, że nie ma tam otyłych ludzi! :)
Generalnie ceny są tam mocno norweskie, a większość rzeczy pochodzi z Chin.
Mieszkaliśmy w Chołmsku, około dwóch godzin jazdy przez ośnieżone góry ze stolicy regionu - Jużnosachalińska, po drodze widzieliśmy ze 3 stłuczki, nie dziwota, skoro śnieg pokrywał całkowicie asfalt, a zaspy sięgały 2 m wysokości.


Nasz kierowca jechał całkiem pewnie na oblodzonych odcinkach, potem się okazało, że miał opony z kolcami. Wielu z kierowców taksówek ma koreańskie, chińskie lub japońskie rysy.
Język rosyjski, znany i trochę już zapomniany od czasów szkolnych i tym razem był niezastąpionym środkiem komunikacji werbalnej, jakby powiedzieli językoznawcy.
Góry, o ile chwilami były widoczne przez zadymkę były piękne - jak to góry, porośnięte choinkami, malownicze, nieprzystępne...



Nawiązując do trzęsienia ziemi w Japonii tamtejsze środki masowego przykazu nie wykazywały jakiejś paniki podobnej do histerycznych doniesień zachodnich, aczkolwiek po paru dniach w hotelu pojawiły się ulotki, oczywiście tylko po rosyjsku, co robić na wypadek ogłoszenia alarmu o skażeniach promieniotwórczych i jak szukać dalszej pomocy. Przydały się teraz wykłady z fizyki na studiach, z których wyniosłem, co naprawdę może być groźne w związku z promieniotwórczością, tak że niespecjalnie się przejmowałem informacją o lekkim zabarwieniu histerycznym, szerzoną przez nierzetelnych pismaków.
Widoki z jedynego godnego uwagi hotelu 'Chołmsk' były całkiem całkiem - z jednej strony morze, z drugiej nieco w oddali piękne góry i panorama niewielkiego miasta, rozciągającego się w pasie około kilometra - dwóch między morzem a wzgórzami, ośnieżone to wszystko, chciałoby się mieć taki widok z okna domu...
Gospodarka tam opiera się głownie na usługach i obsłudze roponośnego szelfu sachalińskiego, są tam platformy wiertnicze i przetwórcze, potrzebne są rurociągi, kontenery do przewozu wydobytego błota i do cementu do zalewania odwiertów, pozostałe gałęzie gospodarki mocno kuleją, troche usług dla ludzkości - transport z niezastąpionymi w Rosji marszrutkami - busikami, sklepy, szkoły, szpitale, jak wszędzie.



Rozmawiałem z rdzennymi mieszkańcami stamtąd - drugi mechanik z rysów Japończyk miał matkę w Japonii, pierwszy mechanik urodził się, wyuczył i pracował całe życie właśnie w Chołmsku. Opowiadał o urokach i niedogodnościach życia tutaj, ludzie, jak wszędzie w Rosji, do obcych Słowian bardzo życzliwi. Moje ulubione pielmieni były w każdym sklepie, gotowaliśmy je na statku w porze obiadowej i - mimo ich jedzenia przez cały miesiąc codziennie - nie znudziły mi się!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz