poniedziałek, 19 września 2011

Znowu o Izraelu, tym razem na cieplo

kolejne z Izraela

Znowu jestem w upalnym tym razem Izraelu, cieplutko tak, ze czlowiek w pracy
wyglada jak pod prysznicem, tak z niego kapie, ale tez jest pare chwil
i sluzbowy samochod z wypozyczalni, ze mozna sobie pozwiedzac, co jest
naprawde rzadkie w mojej pracy.
Wlasnie sobie zrobilismy z kolega (zawsze to razniej) maly rajdzik po
osobliwosciach, ktorych jeszcze nie widzielismy poprzednio - czyli
ruiny twierdzy z okolo XII wieku pod Nimrod, na wysokosci okolo 1400 m
npm czyli temperatura, jak sie wychodzi z fury podobna do polskiej, a
nie jak w piecu hutniczym, jak to jest na depresji kolo Morza
Martwego, czy nawet wczoraj zwiedzanego i kapanego osobiscie Jeziora
Galilejskiego, wsrod tubylcow Kinaret zwanego, 1/3 zasobow slodkiej
wody Izraela, kamieniste dno i plaza, do niego i z niego wplywa i
wyplywa slawny Jordan, niestety wplyniecia w naturze nie
zaobserwowalismy, chyba ze rzeczka sie kryla wsrod traw, a z
wyplynieciem nie wiemy, bo nie przejezdzalismy.
Poruszajac sie w miedzyczasie po terenach graniczacych z Jordania,
minely nas takie piekne hammery wojskowe, z pomontowanymi karabinami
maszynowymi na wiezyczkach takimi jak na lodziach patrolowych, ktore
wlasnie uruchamiamy, ledwo sie zmiescilismy na drodze razem przy
mijaniu, mijalismy tez mocno ostrzelane opustoszale bazy wojskowe,
nawet jeden oboz zywy, pelen ladnie prezentujacych sie czolgow w
ilosci co najmniej kilkudziesieciu, gdzieniegdzie byly bunkry ze
strzalka schron, bylismy tez na punkcie widokowym gory Bental, gdzie
co roku mozna zobaczyc snieg prawdziwy, z zachowanymi dla potomnosci
umocnieniami w formie wykopow, starych wiezyczek dzial, ze
stylizowanymi sylwetkami czuwajacych i mierzacych do celu zolnierzy z
blachy, i nawet miejsce sie tam znalazlo na wystawe rzezb z czesci
maszyn udatnie zespawanych przez jakiegos rzezbiarza. Podjazdy i
zjazdy tam byly takie, ze nasz biedny hyundai getz fun ledwo tam na
dwojce dawal rade, ale jakos nie zawiodl.
Widoki takie, ze nasze Tatry sie prawie chowaja, w tej slawnej
twierdzy zaobserwowalismy panoszaca sie faune w formie jakby jakichs
pieskow preriowych, troche spasionych, z daleka przypominajacych
borsuki, ale bez paskow po bokach. Nie wiem co to bylo, w kazdym razie
wydawalo przerazliwe dzwieki i pozostawialo po sobie jakby kozie
bobki.
Nasza baza noclegowa Hajfa, piekniej polozona niz Tel Awiw, bo na
wzgorzach, z duzym portem i malym lotniskiem chyba cywilnym albo
wojskowym, w kazdym razie malo uzywanym jest calkiem znosna do zycia,
nie ma za duzo korkow i nawet spotkalismy rodaka, i to o dziwo ze
Szczecina, gdzie tez tych naszych nie mozna spotkac?
Hotel Leonardo na plazy, z kilkoma slawnymi podobno restauracjami
niedaleko, gdzie za niewygorowana jak na Izrael cene mozna sie posilic
w otoczeniu muzy calkowicie wspolczesnej hamerykanckiej, ludzie tu sie
rozkladaja na trawce i celebruja srodziemnomorski klimat i spotkania w
gronie rodzinnym i przyjaciol do poznej nocy. Na plazy co sto metrow
mniej wiecej stoja ciezarowki typu mercedes sprinter, gdzie na noc chowaja lezaki, parasole i
krzesla plastikowe, a w dzien sprzedaja lody. Fale takie, ze surfowac
mozna bez latawcow, choc z latawcami chyba mniej sie trzeba namachac.
Plaza to dopiero po 18, albo rano, w dzien dla mnie za goraco, ale
tutaj chyba to nikomu nie przeszkadza, biegaja jak zwariowani caly
bozy dzien po tym deptaku wzdluz morza.
Co by tu nie gadac, na plazach moge tylko potwierdzic - nie ma
ladniejszych dziewczyn niz Polki i Rosjanki i Rumunki z Konstancy,
zaglebia tego towaru.:) (tak, jestem wstretna feministyczna knurzyca)
Zdecydowanie do pracy i zwiedzania polecilbym inne miesiace - sierpien
jest zdecydowanie za goracy, luty i marzec byly lepsze i mniej
tloczno, zapewne tez latwiej o dogodny samolot, linie izraelskie El Al
sa bez przesiadki z Berlina Shoenefeldu, ale zdecydowanie za duzo
czasu traci sie na wypytywanie po co i na co sie jedzie - chca zeby
byc 3 godziny przed odlotem, kiedy gdy lecielismy Lufthansa i Austrian
nie bylo tych hockow klockow i godzina wystarczyla, a powrot i tak
zawsze jest ze sledztwem, to nie wiem co polecac. Wypytuja co kto
kiedy z kim po co i prawie ze przeswietlaja caly paszport, zwlaszcza
jak sie ma wize arabska, jak nizej podpisany. Lepiej sie niby spoznic,
na godzine przed odlotem juz o nic nie maja czasu pytac.
Ale nie jest zle, jak widac mozna tam doleciec i wyleciec calo,
bezpieczenstwo na ulicach lepsze niz w krajach arabskich, bo nie
podbiegaja biedne dzieciaki zebrzace i nie wyciagaja ci
niepostrzezenie czegos z kieszeni. Jak i wszedzie tutaj mozna sie
dogadac po rosyjsku, jak nie znaja angielskiego, obsluga kebabowni
okazala sie szprechajaca w tym slowianskim jezyku jak juz inne sposoby
porozumienia zawiodly. Dobrze przecwiczyc nazwy dan w tym dzwiecznym
jezyku - kurica to drob dla naprzykladu.
Chmury sie zdarzaja, ale nic nie pomagaja, jak w dzien jest 30, a w
nocy 24 minimalna, to nie ma sily i beton zmienia sie w promieniujacy
piec, jesli nie ma klimy
Rejestracje maja zolte jak w Holandii, ale same cyfry, i na dodatek
nie wiem jak to jest, ale z tej samej wypozyczalni nie bylo
powtarzajacych sie numerow w trzech autach, ktorymi jezdzilismy.
Gniazdka wtyczkowe bez uziemienia maja takie mniej wiecej jak nasze,
jesli chodzi o rozstaw, mozna uzywac polskich ladowarek do kompow i
komorek, ale cos co ma uziemienie nie pasuje, trzeci bolec maja we
wtyczce a nie w kontakcie, wiec wszelkiego rodzaju polskie czajniki i
grzalki nie maja uziemienia w czasie pracy.
Telewizja zdecydowanie lepsza od arabskiej czy tureckiej, nie ma
dyskusji, nawet Californication udalo mi sie obejrzec, ale cena
internetu w hotelu pieciogwiazdkowym dodatkowo 20 dolcow za dobe to
troche nie za barzo i na dodatek na weekend zabraklo, i trzeba brac po
godzinie za 7 dolcow, co juz jest zdzierstwem w bialy dzien.
Ten zawily styl to lata pracy, i prosze mnie tu nie wyzywac od braku
lapidarnosci i pokreconych mysli, przeskokow po tematach, tak ma byc i
juz, jak sie nie podoba - nie czytac, samemu se jezdzic i nie
marudzic, krzyzowki zamiast tego rozwiazywac dla gimnastyki umyslu i w
fotelu bujanym zwijac welne z motkow w klebki, glaszczac dzieci po
plowych glowkach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz