niedziela, 18 września 2011

O.......... podrozy jednej

Siedze wlasnie na pieknym lotnisku Domodedowo w Moskwie, mam kolo 6 godzin czekania na samolot do Berlina, wiec sobie puszczam "Kiedy bylem malym chlopcem" Nalepy i pisze.
Wlasnie skonczylem prace, ktora w normalnych, cywilizowanych krajach lacznie z dojazdem zajmuje dwa dni, a tu ich trzeba bylo 3 na prace i 2 na dojazd, i dziekuje istocie najwyzszej, o ile istnieje, za mozliwosc odwiedzania tak egzotycznych miejsc jak Krasnyje Barrikady kolo Astrachania (dorzecze Wolgi, 100 km od jej ujscia do Morza Kaspijskiego) . Smiejemy sie czasem ze stylu ubierania kobiet rosyjskich, te swiecace, kwieciste suknie, nadmierne obwieszenie zlotem wlacznie ze zlotym usmiechem (u starszych), ale ja zaczynam je rozumiec - jedynym "resetem" na beznadziejnie brzydki i rozpadajacy sie swiat dookola jest dbanie o wlasna powierzchownosc, w granicach mozliwosci, ktore sa nota bene niewielkie. Najpierw, jak zobaczylem mloda, ladna dziewczyne, odstawiona jak stroz w Boze Cialo z metka wychodzaca z dekoltu na plecach nie moglem sie powstrzymac od niezlosliwego bynajmniej, ale w sumie zyczliwego usmiechu, ale jak pojechalem na ich prowincje i zobaczylem jak mieszkaja (zaprosili mnie na obiad do prywatnego domu, bo zeby cos zjesc na cieplo w stolowce zakladowej trzeba zglosic dzien naprzod, nigdzie indziej nie mozna, a bylem bez sniadania - mialem do dyspozycji cale, 3-pokojowe mieszkanie, ale bez mozliwosci dostania sniadania, o czym dowiedzialem sie pozniej), po jakich drogach jezdza, jakimi pojazdami sie poruszaja, jaki maja klimat ( lato 38, zima - 25 stopni), to zaczalem widziec, ze one sa jedyna ozdoba tego beznadziejnie zaniedbanegpo, rozniez intelektualnie, mentalnie i uczuciowo swiata.
Wieczorem na potancowce na szumnie zwanym "Laguna" open-air pubie, na ktora zaciagnal mnie w celu uatrakcyjnienia wieczoru kolega automatyk - Rosjanin ze swoim przyjacielem - Ukraincem, a ktora odbywala sie tak naprawde na niedbale wybetonowanym placu ze slupem w strodku, od ktorego odchodzily sznury poprzepalanych i z odlazaca kolorowa farba zarowek, kiedy zobaczylem te dziewczyny (wiekszosc obecnych tam osob), ladnie poubierane, liczace na jakies towarzyskie atrakcje, zal mi sie ich zrobilo. Zyja 30 km od miasta, ale ostatni autobusik GAZel odchodzi okolo 18, taksowka za droga, w telewizji 3 beznadziejne programy z audycjami typu rzucanie sie tortami lub zwierzeniami lokalnych celebrytek.... coz mozna robic w cieply mily wieczor po szalenie upalnym dniu... A ubrane byly calkiem ladnie, nie wspominajac o butach - ech, te szpilki... A propos, Tyrmand pieknie pisal o obuwiu w swoich "Dziennikach"
Najbardziej mierzila mnie jednak glupota kobiet, glownie tych starszych, szarogeszacych sie na swoich niezwykle waznych stanowiskach pilnowaczy kluczy, sprawdzaczy przepustek tudziez nie wiadomo jakich, a kazacych pasazerom np. sciagac buty przy kontroli bramek i zabraniajacych siedziec w hallu, gdzie ludzie te buty sciagali, dla ulatwienia - za bramkami malo bylo innych miejsc, gdzie mozna by bylo spokojnie i w ciszy posiedziec i przeczekac, czytajac najnowsze polskie tygodniki owe 6 godzin do drugiego samolotu. Mentalnosc chyba mozna nazwac pokomunistyczna. O ile u mezczyzn glupota mnie tak nie razi, ot, moze ma gosc inne zalety, moze jest silny np, albo zbiera znaczki, o tyle u kobiet stanowi dla mnie zgrzyt niesamowity. Te wg powszechnych mitow kultury wynoszone na piedestaly, okrasy swiata doczesnego, interesujace przedstawicielki plci piekniejszej, muzy, natchnienia poetow i rzezbiarzy, okazuja sie malostkowymi, ograniczonymi, bezdusznymi osobnikami zaliczanymi do gatunku ludzkiego, i tyle tylko dobrego mozna o nich powiedziec, zeby choc rysy twarzy mialy sympatyczne - niestety po kilkudziesieciu latach w tym systemie traktuja chyba kazdego innego, obcego jak nieokreslone zagrozenie, odwieczny atawizm grup czlowieczych.
A, piekny obrazek widzialem na tym zakurzonym, a po deszczu gliniastym, zadupiu: szla dziewczynka z mama, moze 2-letnia, z pieknymi kokardkami na bokach glowy, ubrana w kolorowa spodniczke, czerwone skarpetki i sandalki, i byla tak rozkoszna w tym otoczeniu, ze oczu nie mozna bylo oderwac.. Tylko potem naszla mnie (czasami mnie nachodzi) refleksja: na kogo wyrosnie, czy tez na taka wredna, majaca za zle wszystkim, ze zyja stara babe? Ktora o niczym nie zadecyduje sama, a zabroni wszystkiego na wszelki wypadek? A moze na takie glupiutke dziewczatko, zbyt wczesnie obarczone obowiazkiem macierzynstwa? No, ale w danym momencie byla niewatpliwa ozdoba tego egzotycznego swiata... i to sie liczy.
Z troche innego rodzaju przezyc - mialem okazje na imprezie integracyjnej mojej firmy osobiscie stapac po rozzarzonych weglach bosymi stopami - lysolek na bebenku podawal rytm, mowil jak chodzic, zeby nie bylo babli - i udalo sie - byly tylko lekkie zadrapania, jakby sie chodzilo po zimnym, ostrym zwirze. Na 40 osob w ogole - odwaznych (niektorzy kibice eufemistycznie okreslali ich raczej jako glupich) okazalo sie cos kolo tuzina, niektorzy jednak babli dostali... widocznie nie powiedzieli dosc silnie swojemu mozgowi, ze stopy sa zimne... I nici ze zwolnienia lekarskiego, na ktore w skrytosci ducha liczylem, gdyby cos jednak nie wyszlo. Podobno rekord Polski to przejscie okolo 97 m po sciezce z zarzacych sie wegielkow drzewnych, a rekord Guinessa to 250m po weglach, mozliwosci ludzkie sa niewiarygodne, ja jednak uwazam, ze to czysta fizyka - krotki kontakt stopy z goracym, chlodzacy stope parujacy pot (z wrazenia) i dlugi okres chlodzenia stopy w powietrzu w czasie kroczenia zapobiega oparzeniom.

2 komentarze:

  1. Naszła Cie refleksja na temat tego, kim zostanie dziewczynka? Niekoniecznie musi się stać jak prorokujesz ale niewątpliwie jest to najbardziej prawdopodobne. Ja jednak wierzę,że kropla drąży skałę i wiele zależy od tego, kogo spotka w chwili gdy będzie dorastać, gdy będzie zadawać sobie pytania. Jeśli będzie miała szczęście poznać pozytywnych ludzi, którzy pokażą jej inny sposób myślenia, to już zawsze będzie do tego dążyć. Być może Ty byłeś taką osobą dla jakieś osoby z Laguny ;)

    OdpowiedzUsuń